— 25 —
Tej mnie wzęle po koleji wsześci czule witac,
Kusząc, klepac po remnionach i o wszetko pytac;
Więc pytale, cze te, żonko, abe jesz jes zdrowa
I cze nama sę na bestro oceleła krowa.
Potym wzęle mnie do jizbe, roczele do jodła,
A co dale do jedzenio — tego bes nie zgodła.
Dale krepow mnie nopierwi i bukwitny kasze,
To doch dobrze smakowało, bo to jodło nasze.
Tej roczele swynścim mnięsem z tłustego ciernuza,
A i gapio beła zupa z kawałciem mińtuza.
Jesz żem wreczcie jod z okrasą a w niech grzebe suche —
A jak smacznie tam kobjete umnią piec pańtuche!
Wreszce beło na popłoczkę jałowcowe piwo,
Tacie, jak to me pijeme, ciej u naju żniwo.
Telem jod i pieł, że w kuńcu wzęna mnie cikuta
I muszołem odpiąć wszeście guze u surduta.
Ja, to beło po szlachecku, to beła goscena!
Zawde mnie, ciej o ni meslę, płewo w gębie slena.
Jednę mniskę tam po drudzi Dąbrowsko znoseła
I krzątając sę prze stole do jodła roczeła.
Jo ciejm skuńczeł, żem ji złożeł grzecznie swą podzękę
I po polsku, jako szlachcec, kusznąn żem ją w rękę.
Chwoleł żem ją przed wsześciemi, że smacznie kucharzy,
Że prowadzy w checze ordnąk, dobrze gospodarzy.
Ona rada, że ją chwolę, czule mnie scesnęna —
Od wieldziego szczesco jaż mnie kąsk gorączka wzęna...