Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/28

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 10 —

Więc żem dotąd, gdze le mogem, go omnijoł wjedno.
Ale coż jo mnioł tu robic, ciej tak wej sę stało,
Muszoł żem mu przyńdz na ocze, złe ju tego chcało.
Bo ciejm, klnąc na oną babę, jachoł bez Kartuze,
Zerwoł mnie tam wiater z głowe baranią kapuzę.
Weskakuję, gonię za nią, co le starczą nodzie,
Ale wiater precz ją pędzy na rozstajne drodzie.
Ciej ją zagnoł jaż do lasa, tej sę tam strzymała —
— Mąm cę tero! — żem so mesloł — bo sę nie kulała.
Ale naroz z nego łasa duży wilk weskoczeł,
Jaż żem przeląk sę od strachu, ciej żem go oboczeł.
Przebjeg bjes do moji muce, wząn ją mniedze zębe,
Potym sobie ją przewroceł do gore na rębe.
A ciej futer tej oboczeł, co mnioł owcze klate,
Zeżar chcewie całą skórę, le ostawił łate!
Tej obliznąn sę i zaweł, że sę rozlegało;
Na mnie, co żem sedzoł w rowie, całe celsko drżało.
— Zjod mnie mucę, ala złemu! Ładne mniołem szczesce...
Jaż tu mnie sę przeboczeło, że mąm konie w mniesce! —

Czorlińsci klnie, świecy banią i dostaje sę w ręce mscewego Szmula.

Więc czymprędzy bjegnę nazod, szukąm za koniami —
I żem naloz je nareszce pomniedze furami.
Lecz ciejm zazdrzoł do pułkoszkow, tej sę przekonołem,
Że ju swojech dwuch kobjeli na saniach nie mniołem.
Wszetko, cos te w nie włożeła do pico i jadła,
Jakoś chytro kanalijo mnie do zdzebła skradła! —
— A żebe cę kule ciede, żebe dzys to wszetko