Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/159

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 141 —

Wjedno woło: — Le cygnijta! cygnijta, reboce!
Oboczyma, co będzema mniała z naszy proce! —
Doch na skrzydłach sę nie trzepie ani jedna reba.
Mesli so: — Cze mnie do reszte opuscełe nieba?
Chłope cygną, że le sapią, doch jidze pomału,
Mówią: — Wierę z djachła wiele w matni będze kału!
Szlachcec trostu jim dodaje: — Szarpta le rękuma!
Może gdze tam mniec będzeme ułowione suma. —
Ju sę matnio pokazuje: — Wejle! wejle! wejle!
Decht senego z czorną brodą żeda w ni uzdrzele.
Zaro poznoł pąn Czorlińsci, że to trup je Szmula,
Tak sę werzas, że od potu zmokła mu koszula.
— To je sprawe ze żedami wejta dor ostatni!
Zaro chłope wezta żeda i werzucta z matni! —
Ale tej sę zacząn łąmac lod z okropnym trzosciem,
Wszesci, be sę nie zarwale, poucekle z wrzosciem.
A Czorlińsci, jak ciej dzeci, pędzeł wjedno przodem —
Cały niewod, razem z żedem zdzinąn gdzes pod lodem.
Czorlińsciemu sę potemu pomnieszało w głowie,
A tej mniemce go zrobjele burmnistrzem w Betowie.

Kara winowajcę i na ostatku odzin.

Jesz wąm tero zełgać muszę, choc drży na mnie skora.
Jak sę z Kartuz Szmul nieboszczek dostoł do jezora.
Ciej Czorlińsci mocno w żeda ną kapuzą szmergnąn,
Tej sę zaro mul piecielny na wiechrz z ni przedzierzgnąn.
Z niego zaro sę welęgłe mulow mnilijąne,
Te wnet jemu wszetek towor mniałe pogrezone.
Widząc, jacie jego czarę wedałe owoce,