Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/157

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 139 —

Rzek Czorlińsci i kapuzę z tym, co w ni sedzało,
Szmergnąn w niego, że żedzesko trze jaż kozłe dało!
Zatrzas dwierze, boc za swoje zemsceł sę ju srodze,
Czuł le, że sę wiele wrzosku narobjeło w lodze! —

Ruszeł dali jesz od gorzu mając seną munią,
Wnet prze grodze Świętopełka stanąn nad Radunią.
Ciej z daleka tam na górze uzdrzoł ju swuj dworek,
Tej przelecoł mu na przodek pies, co zwoł sę borek.
Ten mnioł ogon często kęsy, usze mnioł kudłate,
A na skórę jakbe żółte chto mu przeszeł łate.
Bjegnie, jakbe zajka gonieł, skoko na woz chyże
I redosnie, skomląc panu nos i gębę liże.

Drudzi, co na przodek weszed, beł to mały Jąnek,
Bjegnie w skok, choc jesz na plecach szkolny mo ładąnek.
Stają, bjerzą senka na woz, knapsko popłakuje,
A Czorlińsci Jąnka na klin sodzo i całuje.
Objąn tatkę jedną ręką a naneczkę drugą
I sę pieszczeł z rodzycami senek chwilę długą.
Szuko tatce po cieszeniach, cze nie mo kołoczy,
Naloz — i sę nimi smacznie ju na wozu roczy.

Powitale jech przed checzą swoji słudzie wszesci,
Tej oboje bjegną chutko zazdrzec do Mareszci.
Ojc beł pierszy prze kolebce, córkę wząn na ręce,
Popiastowoł ją po jizbie, tej ją podoł nance.
Matka tuli ją do pierse, całuje żeczliwie,
A Mareszka pod sznurówką szuko niecerpliwie.

Dzewka w kuchni ju dlo państwa szekuje pańtuche,
A do jizbe sę schodzają wszescie ze wse druche