Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/136

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 118 —

— Taciech secy — rzek — jo wcale brukować nie mogę,
Szkoda jeno za me trude i daleką drogę.
Mnie je trzeba wiele rzedszech a mocnieszech secy,
Bo niewodem łowić muszę, nim zema ulecy.
Tej mu na to odrzek Muża: — Nie bądz le w kłopoce,
Ciej te żądosz jinszech jader, ze mną jedz na boce!
Jeże chcesz le kupic, druchu, to ju będze rada —
I niewodnech u mnie jader wielgo je gromada.
Ciej mosz wolą, to jedz zaro do Jastarni ze mną,
A oboczysz, że ta droga nie będze daremną! —
Czorlińsci so kąsk pomesloł, tej rzek: — Jadę! zgoda!
Nie mąm strachu, be mnie połkła ta głęboko woda.
Więc za chwilę będę fertych, tej na bot i basta,
Lecz nopierwi muszę, druchu po cos jisc do mniasta! —

Ciej to czuła żona, rzekła: — Jedz le z nim czymprędzy!
Po co łazec chcesz na mniasto — cze cę cieszeń swędzy? —

Tej ją szlachcec wząn na stronę, szepnąn ji do ucha,
Że jesz muszy so piniędzy pożyczec od drucha:
Bo jo wierę ju na sece kąseczk mąm za mało,
Może jesz mnie cilka sztegow będze brakowało
Bo wej jo żem wiele wedoł dlo kochanech żedkow,
Mnie pożeczy pąn Wesocci, co mo wiele detkow. —

Tej mu rzekła jego Bosa: — Jo so to meslała,
Więc żem detci ucułane ze sobą zabrała. —
Sygła pod liwk i wejęna w szotorze dukote:
Wez je! — rzekła — może z głowę wyńdą cy kłopote. —
Szlachcec bjerze cężcie złoto w wecygnięte ręce
I trze raze sę wewijo z redosce na pięce.
Schowoł detci a tej żonie rzuceł sę na szyję;