Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/124

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 106 —

Tej zaczęnie mnie o tobie opowiadac wiele,
Rzekle, że jaż gdzes w pomorsciech kniejach cę zgubjele;
Że, ciej sobie drudzi noce do dum szle spokojnie,
Nogle bufce jech napadle pod Zęblewem w chojnie,
Że sę bufkąm obgąniale mężnie i zajadle,
Ale cy jech jednak zmogle i jim wszetko skradle;
Czarownika, choc piecielno mu służeła seła,
Zgraja za kark tam na suchy chujce powieseła;
A jim drudzim bufce dychtych zdraszowale bocie,
Tak, że ledwie sę do Chmnielna przewlekle bjedocie. —

Z cekawoscą słuchoł rebok tego powiodanio,
Tej rzek: — Mosz tu tero, Kuba! — Nie uszle skoranio!
Bele udbe, że obędą sę moji opieci,
I so samni bez dowodce poszle w kroj daleci.
Lepszo ufnosc w Pąna Boga, niż czartowscie sztucie —
Czarownika jednak wzęne bjese i kaducie.
Szmul, co mesloł, że swą zemstą Czorlińsciego stracy,
Skręceł powroz nieprzejocel le na włosnech bracy.
Może nawet go ukrąceł na samego sebie,
Bo jesz Pąn Bog sprawiedliwy mnieszko wesok w niebie!
Tej powiedzoł swoji bjałce całą oną sprawę,
W jaci sposob sę zadostoł jaż tu do Krokawe.
Srodze dzewi sę wszesciemu słuchająco żonka,
Ceszy sę, że tak mądrego posodo mołżonka.
W kuńcu mowi: — Muj Jąneczku, moje ukochanie!
Nie wiesz, jacie jo o tobie mniała żem staranie.
Ju nie będzesz so rejzowoł, jak ciej wuj, nogami —
Zdrzyj bez okno! Tam je sąsod z wozem i koniami.
Więc czymprędzy sę zabierej, zaro pojedzeme,