Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/104

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 86 —

Na trze dni do weselnego domu na goscenę.
Mnie kozale na bjesadę prosec goscy wiele.
A będzeme sę weselić do samy niedzele.
Jeże mota w checze gosca, wezta go ze sobą,
Będze on, jak gosc z daleka, nowikszą ozdobą.
Niechże przyńdą też z całego domu wszyscy młodzy,
Chłopce bote niech smarują, tak jak to sę godzy.
A córeczkę niechże państwo także przeprowadzą,
Bo przedąncie nasze bez ni rade so nie dadzą.
Ale niech so podwiązkami strefie dobrze opnie,
Abe w tuńcu ji nie spadłe, ciej ją chłopok kopnie.
A panienka wie, że ledze są tu nie potemu,
Dzewują sę, jak rorodzie, czasem lada czemu.
Roz prze szlubie jedny bjałce podwiązka opadła.
Wszescim wstydu narobjeła, sama jaż decht zbladła.
Drużba z panną obtańcuje sto razy wokoło,
Będze służeł ji prze stole, bawieł ją wesoło.
Na bjesadze nicht tak dobrze nie mo, jak ciej drużba,
Prze talerzach i prze szkląnkach jego je le służba.
Do komore i do beczci wszęde sę dotłoczy,
To pieczeni kawał urżnie, to piwka utoczy.
Wszesci drudzy muszą czekac, jaż jech on podzeli,
Jak ciej stary strech swy babie daje dzel z kobjeli.
Czego gosce nie zdołają sprzątnąć na objedze,
On pakuje do cieszeni, abo do koledze.
Choć go czasem chto poszturnie, abo łokcem trący,
On weboczy, bo na wszetko je pobłażający.
Proszę, besta darowale, panie i panowie,
Jeżem czasem sę zaboczeł w ty drużbowy mowie.