Page:Hrabia Emil.djvu/39

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

byta do dna przeobrażały człowieka, dobywały sens właściwy jego życia. Sam marzył o takich książkach, szukał ich po literaturach świata.

Nie lubił kierunków myślenia, uzasadniających taki typ, jak jego. Nie lubił filozofji pesymizmu. Chciał siebie uważać za pomyłkę, za coś, przeznaczonego na zatratę. Wierzył, że prawdą jest to, co zwycięża, że sprawdzianem jedynym prawdy jest siła.

Nienawidził podobnych sobie — w obawie przyjaźni, sympatji, zwierzeń poufnych — a więc tylko sformułowań nowych i potwierdzeń siebie.

Inni — byli dlań przedmiotami zawiści a zarazem wzorami. Przez całe tygodnie naśladował sekretnie ton głosu pewnego francuskiego huzara, mrużył oczy, jak jedna vicomtessa, probował wstawać o świtaniu, gdyż w ten sposób ćwiczył w sobie siłę woli poznany raz w Dreźnie młody, ładny i zdrowy Amerykanin, z zawodu elektrotechnik; nawet od Jakóba Fane przejął na czas jakiś sposób wiązania sznurowadeł.

Zazdrościł wszystkim, którzy żyli w zgodzie ze swoim typem. Chciał być inny. Jego żądania były zawsze niezgodne z jego naturą, życie zaprzeczało przeznaczeniu.

 

VII.

 

Emil zajechał przed gare de Lyon et Méditerranée. Odrazu poznał stojący na boku mały, czerwony samochód Jakóba Fane.

Sam on przechadzał się wiernie brzegiem chodnika pośród zamętu i pośpiechu innych. Wyglądając przyjaciela, patrzył z uwagą właśnie w przeciwnym kierunku,

37