Page:Hrabia Emil.djvu/217

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

jomych twarzy pod żołnierskiemi czapkami. O jakże się zmienili. Jakże stali się nowi, odgrodzeni od niego całoroczną prawdą wojny.

U plecionych płotów, przed stodołami i stajniami, stali i siedzieli bezładnie. Inni czyścili konie, coś do siebie ze śmiechem pokrzykiwali. Zabawne, ordynarne słowa. Emil z upokorzeniem i tkliwą zazdrością myślał, jak ciężko sobie kupili tę dzisiejszą radosną chwilę.

Zaczepiony przez wesołą gromadkę, zsiadł z konia, robiąc tu sensację niemałą. Jeden z żołnierzy wziął go w niebezpieczne objęcia i między serdecznościami umieścił jakieś przykre paskudztwo o cywilu. Emil poznał wygadanego i hardego górala, Wiestka, z którym odbywał niegdyś pierwsze ćwiczenia.

Wiestek był kapralem i stopnia swego dosłużył się uczciwie. Teraz już szybko dowiedział się Emil wszystkiego. W zwięzłym skrócie epicznym posłyszał po raz pierwszy owe magiczne nazwy miejscowości, symbole nasiąkłe krwią i sławą, które pamiętać miał już zawsze.

Właśnie dowódcą plutonu był tu Warłom w stopniu porucznika. Z pomocą Wiestka Emil znalazł go prędko, stojącego na progu chałupy. Uściskali się serdecznie — jeszcze raz i jeszcze raz.

Emil nie poznawał siebie. Miał w sercu szał wzruszenia, rozkosz zachwytu, szczęście nieogarnione, wynikłe z zaspokojenia długiej tęsknoty!

— Wiem już, wiem, tak, tak, — mówił z radością. I słuchał przecież ciekawie tej samej krótkiej opowieści, tych samych nazw i dat.

Justyn Warłom wyrósł, poczerwieniał, był dzielnym, biegłym w sprawach wojennych oficerem, czarującym

215