Page:Hrabia Emil.djvu/139

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

Paru nie wdających się w politykę, dobrodusznych ziemian zadeklarowało przez grzeczność nieznaczne sumki. Uświadomieni jednak obywatele, posiadający jakieś wogóle przekonania, oparli się urokom młodzieńczej przemowy. Książę Jahniatyński, przykry, jak zwykle, uniósł się nawet cokolwiek, piętnując lekkomyślność, z jaką — bez uwagi na surowe lekcje dziejowe — zamyśla się niszczyć jeszcze i tę resztę, która nam z rozbicia została.

— Tacy panowie nie raczą wiedzieć, ile się tutaj robi w tych nawet warunkach, jakie są.

I opowiedział pokrótce, jak tuzin butelek starego węgrzyna, posłanych przezeń w porę i pod właściwym adresem, ocalił był pewną koncesję, stanowiącą dobro całej połaci kraju.

Stryj Józef, przybyły z innego zaboru i od niedawna obcy poddany, zachował więcej rezerwy. — Wojsko? — ha, no dobrze, zobaczymy, jak też to będzie. — I na wszelki wypadek dał Emilowi czek na paręset koron.

Nielepiej było, gdy Emil zstąpił w niższe warstwy społeczne i następnie, wedle wskazań otrzymanych, zjechał się z dwoma ludźmi, prowadzącymi tam na miejscu niewdzięczną robotę.

Gdy mu radzono życzliwie, aby nie dawał się obałamucić, gdyż ruch wiadomy organizowany jest przez bandytów, który rozbijali kasy kolejowe i uprowadzali przestępców z więzień, Emil raczej umacniał się w stanowisku swojem. Ale słyszał tam też wiele rzeczy zupełnie innych. Spotykał zarzuty, które były sformułowaniem i potwierdzeniem dawniejszych jego niewiar, zastrzeżeń i wątpliwości.

137