Page:Hrabia Emil.djvu/138

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

Gdy przed miesiącem wyjeżdżał do siebie, otrzymał był pewne instrukcje i miał w ich myśl parę rzeczy samodzielnie tam wykonać. W Kluwieńcach jednak dostał się w taki gwar życia rodzinnego i towarzyskiego, że nie miał poprostu czasu myśleć o tych sprawach i — nie sądząc, aby zawodził tem położone w sobie zaufanie — odłożył je na później.

Raz nawet przyłapał się na zabawnym odruchu sentymentu, który surowo potępił. Myśląc mianowicie o mającej wybuchnąć, tyle oczekiwanej, tyle upragnionej wojnie, wyobraził sobie nagle Kluwieńce — wtedy. Obcy czy swoi żołnierze rzucaliby na komin porąbane mahonie, stłuczone szyby oranżerji pokaleczyłyby lub wystawiły na mróz cytryny, pomarańcze i ulubione palmy matki. W parku wyciętoby może najstarsze drzewa, gdyby się okazało, że tak trzeba aby powiększyć teren obstrzału. — I była krótka chwila, że Emil, uczuwając fizyczną solidarność ze swem starem gniazdem, bał się wojny.

Podlegał zresztą, swoim zwyczajem, różnym wpływom — i zaraz stawał się trochę inny.

Po świętach odbyło się w Kluwieńcach drugie polowanie, walne i paradne, na które zaproszenia były już rozesłane dawniej. Uruchomiono całą na nowo zorganizowaną służbę strzelecką. Pan Koroski wywiązał się przednio z powierzonego mu odpowiedzialnego zadania i zaufania nie zawiódł. Plon był obfity i zadowolenie powszechne.

Emil postanowił sobie skorzystać z tego zjazdu i nieco „przygotować umysły“. Na zaimprowizowanym w czytelni zebraniu wypowiedział speech, starannie przedtem ułożony, i czekał rezultatów. Były opłakane.

136