Page:Hieronim Derdowski - Kaszube pod Widnem.djvu/39

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

Bo Turce srodze grzebinia nie lubią,
Więc so ju z młodu włose ze łba skubią,
Le we westrzodku czubek ostowiają!
Be amnioł za co mnioł jech niesc do raju.

Więc le ten czubek Kulczyk ręką łapie,
Ale tej pogąn doł ostrodzie szkapie
I chocaż czubek utraceł ze skórą,
Jednak sę werwoł i zdzinąn za górą.

Ale bez czubka ju sę nimóg więcy
Na swiat pokozac, więc srodze sę smęcy,
Zaro sę wieszo na jedbawnym sznurku
I tak wej bełno po niewiernym Turku!

Skorno tak Kulczyk przecwiczeł niecnotę,
Zacząn wepróżniac tureccie namniote;
Naloz w niech wiele broni i pieniedzy,
W tym z Kaszubami król bez obóz pędzy,
Uzdrzoł Kulczyka: — Brawo, dzelny mężu!
Ju je zwecęstwo prze naszym orężu,
Mniemce pokornie podają mnie do nóg,
A te mnie wiele do wygre dopomóg;
Prósz więc mnie dzyso o co chcesz, muj Franie,
A wszetko cy sę w nagrodzę dostanie.

Tej rzecze Kulczyk: — Rodbem z ty weprawe
Przewióz do Kaszub cilka wozów kawe,
Bo choc me sobie jesme ludze proscy,
Jednak mest kawą czestujeme goscy.