Page:Hieronim Derdowski - Kaszube pod Widnem.djvu/36

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

Tut! Tut! wołają goniący poganie,
Dut! — drwi z nich Kulczyk! żoden ju nie wstanie!

Tej niespodzanie, jakbe kamiń z proce,
Wepadli z Widna konni Austryjoce.
i jęle cwiczec szablami pohańców,
Precz jech odparle od wideńściech szańców.

Jako to radosc beła w mniesce wszędze,
Ciej Kulczyk przewióz królewście orędze!
Kwiatami przed nim białcie scelą drogę,
Kaszubską cnotę wielbią i odwogę.
Wiedzą we Widnie, że Bóg z królem Jąnem,
Więc weznie górę nad Turciem tyrąnem.
Jutro o świce za brąme weruszą,
I chrzescyjanie zbic pogana muszą.

A ona mniemka, jak sę wdzęczy, ceszy!
Swojego ojca zaro szukac spieszy, —
Ten mnioł folwarcie pod Widnem i lase,
Ucek do mniasta w tym wojennym czase,
Ale nie zdołoł pomódz swoji córce,
Tę na uceczce pojimale Turce. —

Ceszy się ojcec, że ją widzy żewą,
A ona brodę głoszcząc jemu sewą,
Rzecze: — Ju, ojcze, postradałam serce,
Mo je ten, co mnie retowoł od smierce,
Potym mu zbowcę swojego przedstowio,
A ojc z redosce wieldzi bol weprowio.