Page:Hieronim Derdowski - Kaszube pod Widnem.djvu/35

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

A Turce gonią za nimi jak wscekli,
Wstyd ce jech beło, ciejbe im ucekli.
Pędzą jak wiater robiąc wiele wrzosku,
Żece Kulczyka wisało na włosku,
Dognoł go Turek i godzeł mu w plece,
Doch mu kobiołka retowała żece,
Co ją na plecach zawde mnioł prze sobie,
Be doch pożewić móg sę w kożdy dobie.

Pogąn mu wcole nie zadrasnął skóre,
Ale w kobiołce powecynoł dure,
Że co w nij beło zaczęno sę wszetko
Sepac na ziemnię, jakbe z harfe żetko:
Proch, brzod, okrasa, krepe, suche grzebe,
Chleb, mięso, jaja i wędzone rebe,
To doch Kulczyka rozgorzeło trochę,
Że mu Turk żewnosc zniszczeł razem z prochę,
Więc bierze flintę i nacygo kurka,
Jak psa zastrzelo piekielnika Turka.
Tej złazy z konia, zgornio drodzi proszek
I święty z piosku podnosy chleboszek;
Nie chce, be jedna zmarniała okrucha,
Kładze go wszetek mniemce do fartucha.
— Widzysz, serotko, szepce jij po cechu,
Jo doch sę boję smiertelnego grzechu,
Wolołbem z ręci turecci umnierać,
Niż be dor boży mnioł sę poniewierać.

Tej znowu na koń wsodo i uceka,
Bo jesz go ścigo Turków zgraja dzeko.