Page:Hieronim Derdowski - Kaszube pod Widnem.djvu/20

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

I podale skórzane bez nopiętków defle.
Tej mnie poobwieszale stążkami dokoła,
Że żem trochę podobny beł do sowizdrzoła.

Ciej żem tak beł obuty po turecci modze,
Tej karpete pokładle w jizbie na podłodze,
Na tech me przecupnęle, bo w tureccim krają
Zedlów ani też stołków ludze mest nie znają.
Objod potem podale: baraniną tłustą,
Banię z mniodem, tej jabka i peszkę z kapustą.

Wideliców nie dale, jodem więc rękuma,
Boc tak wszescy jodąme i u naju doma.
Pochwolełem szkólnego, że mowę ojczestą
I zweczaje kaszubście dosc zachowoł czesto:
Bo wej na co żelazem zgrzetac o talerze,
Ciej i ręką tak samo dobrze sę nabierze.

Ju baraninę wszetkę zjodem z talerzyka,
Tej żem sobie przeboczeł onego Kulczyka,
Co sę dostoł w niewolę tu nad Czorne morze,
Więc sę pytąm szkólnego: — Panie dyrektorze,
Cze ten Kulczyk, co przodciem waszy je gromade,
Nie pochodzeł z Pomorzo, z Kaszubści Zowade? —
— Gwesno, — odrzek pąn szkólny, tak pisze kronika,
Że Zowada pod Czerściem ojczezną Kulczyka.
— A cze wieta wa, — pytąm — jaci dosyg sławe,
Skorno ucek z niewoli do święty Warszawe?
— Jakże ma mąma wiedzec, — pąn szkólny odpowie,
O tym wierę ju żoden człowiek sę nie dowie;