Page:Hanns Heinz Ewers - Żydzi z Jêb.pdf/52

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Machseja! Poślij do niej Mibtachję, córkę swę — oto jedyna, której głos ją uspakaja.“

Pułkownik Machseja zwrócił się ku schodom, zeskoczył parę stopni. Lecz stary poszedł za nim. „Czekaj!“, zawołał za nim. „Ogłoś całemu ludowi, że przybył posłaniec z Jerozolimy! Przytocz imię jego i ród. Powiedz im, że przynosi radosną wiadomość z świętego miasta, ogłoś im, że w tej nocy kończy się wszelka żałoba. Zwołaj kapłanów i wszystkich pułkowników — niechaj będzie chwała Jahwie, panu wojsk niebieskich!“

Zwrócił się znowu do obcego. „Czekaj tylko, Jehielu bar Obadja, będziesz świadkiem radości i uniesienia ludu. Będziesz mógł opowiedzieć Wysokiej Radzie w Jerozolimie, jakie szczęście przyniosłeś temu miastu! Okażą ci już, jak są wdzięcznymi.“

Posłaniec z Judei był snać zakłopotanym. „Nie wiem, Jedonjo“, zaczął, „nie wiem — “

Lecz stary przerwał mu, śmiejąc się dobrodusznie. „Daj pokój, Jehielu“, rzekł, „rozumiem cię dobrze! Tyś tylko posłańcem, myślisz, ty nam tylko przynosisz radosną wiadomość, na którą daremnie czekaliśmy pięć lat. Zapewne, zapewne — pojmuję uczucia twe. Lecz musisz już przyjąć to wszystko. Tak, jak ja, tak i oni upatrują w tobie wszyscy męża