Page:Dusze z papieru t.1.djvu/86

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
82
 
 

wieczna przed ołtarzem, na którym się odbywa największa tajemnica. Blask tej lampy wieścił tym, co na nizinach zostali, że wybrany z tysiąców apostoł ich szuka prawdy, której oni wszyscy szukać nie mogą, gdyż na szukanie jej trzeba poświęcić życie. Patrzącym z dołu wydaje się blask ten brzaskiem, mają nadzieję szczęśliwą, iż człowiek, który prawdy szuka znaleźć ją dla nich musi. Z podłoża tej nadziei rosło ich szczęście jak kwiat.

A tymczasem mędrzec w poszukiwaniu prawdy, w milczeniu swej izby, gdzie ze ściany Spinoza tylko patrzył, doszedł nad brzeg przepaści: »a jeżeli ze ziszczeniem światło zagaśnie? Jeśli nastanie mrok czarny, wieczny mrok, pełen trwożliwych poszeptów?...«

Dusza mędrca rozdwoiła się. Druga jej połowa rozpoczęła walkę z pierwszą, z tą, która szukała prawdy w krwawym trudzie myśli, w mozole i nieskończonem zadumaniu. Mędrzec spostrzegł, że światło, które objawieniem prawdy ma być – jest niem, ale dla tych, co zdala patrzą, on je dojrzał zblizka, i przekonał się, że to tylko złuda prawdy, że to co mu się prawdą zdało, i co spisał w ludzkiem słowie, »to przedwcześnie zeschłe liście. Niech je rozwieje wiatr. Niemasz w tem życia«.

Mędrzec zapalając światło na wieży, nie małe szczęście ludziom przyrzekał, lecz wielką pra-