Page:Dusze z papieru t.1.djvu/85

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
81
 
 

nia«. I dlatego przeszli ludzie obok niej ze wzruszeniem ramion, zatrzymawszy się na jedną chwilę na jej widok, nie mogąc pojąć walki, o to, czego niema, walki nie z kimś i o coś, lecz z samym sobą o marzenie, we własnem powstałe odbiciu.

Wstrząśnie ona tą duszą tylko, która zna tragedyę nocy bezsennych w wędrówce i szukaniu, a tych jest mało wśród miliona. Więc dlatego tragedye takie opowiedziane, są pamiętnikiem mglistym tych, którzy je w sobie tworzyli.

Bezmierny ogrom ich wewnętrznej treści nie starczy nawet na marną fabułę sceniczną, bo się ulepiać nie da, bezkrwawa niezmierna walka nie starczy na żywot dla jednego gestu aktorskiego. Z takich tragedyi jest tragedya w »Milczeniu«.

Oto dusza ludzka szuka prawdy. Już nie ma zakrytego posągu w Saïs, który był zawsze gotowy i udawał prawdę, która trwoży. Mniejsza o to, w jakiem ciele jest ta dusza; szablon dekoracyjny chce, aby była w ciele uczonego profesora, którego autor nazwał Dowgirdem.

W niezmiernie żmudnem, szpiegowskiem poszukiwaniu wyszedł człowiek ten nad niziny, w których śpi snem wiecznym tysiąc prawd w sarkofagach uniwersyteckich. Wysoko, na szczycie wieży zapalił lampę, płonącą jak lampa