Page:Dusze z papieru t.1.djvu/44

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
40
 


— A widzi pan — rzecze mu kucharka, bardzo zresztą mądra niewiasta — ja panu zawsze mówiłam, że na każdego przyjdzie chwila jego szczęścia, tylko trzeba czekać!

— Tak!... tak!... — rzekł Franio, chłopak niesłychanie ucieszny i niesłychanie smutny, aż przytłoczony nadmiarem swego szczęścia.

Historya bardzo wesoła i nieco smutna; gdyby ją kto inny zrobił, nie Perzyński, wtedy pozbawiona świetnych ironicznych błysków, wyglądałaby zgoła na wielce smutny melodramat; lecz w ręku Perzyńskiego jest znakomitym komedyowym żartem, pełnym subtelnego humoru, ukrytego w każdej sytuacyi, nawet w tych, które mają zgryzione, tragiczne miny.

Skromny i niewymagający, wyborny pisarz nie ma żadnych od widza pretensyonalnych wymagań, sam nie pozuje i nie udaje, że pisze wspaniałą komedyę. Pisze dziwnie niewymuszenie, śmieje się jasno, smuci dobrotliwie, szarżuje w miarę, w miarę przekorny i w miarę złośliwy. A posiadając znakomitą wprawę sceniczną, chodzi po scenie swobodnie i lekko; ani śladu w jego robocie scenicznej choćby najmniejszego wysiłku, silenia się na fajerwerkowy, a w gruncie rzeczy wymuszony dowcip, gdyż dowcip Perzyńskiego jest cenny z powodu swej przedziwnej prostoty i jasności. Jak znakomity francuski karykaturzysta, kilku tylko rysów po-