Page:Dusze z papieru t.1.djvu/205

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
201
 
 

dzisiaj? Jej cudna, gołębia prostota, urodzona w marzeniu Słowackiego, musiała poruszyć widza do łez i tem straszniejszą uczynić tragedyę sponiewieranej matki. Krzyk jej w scenach ostatnich tragedyi jest czemś, co się wysłowić nie da, krzyk, który prześladuje tego, co go usłyszał i dźwięczy rozdzierającym krzykiem w duszy. To już nie jest sztuka aktorska, ani zdobycz scenicznej rutyny, ani wypróbowany efekt. To jest wielka, wspaniała, cudna szczerość prostej duszy, która wie, co jest ból i śmiertelna, okropna trwoga.

A nazajutrz jest Gostyńska »panią Jowialską«, najpiękniejszą, jaką widział kiedykolwiek teatr polski. Rolę całą włożyła ta artystka przedziwna i jedyna w jeden uśmiech, który za wszystko starczy, bo jest w nim wszystko, co w uśmiech włożyć można: nieskalana prostota, dobroć bezgraniczna, serce i dusza. Teatr patrzy na nią w tej chwili z radosnem rozrzewnieniem, jakby się patrzyło na uśmiechniętą wdzięcznie, malowaną na porcelanie miniaturę jakiejś prababki w spełzłym robronie, strojną w olbrzymi czepiec koronkowy.

Poprzez takie wielkie role, które się powinno uwieczniać na płótnie, aby nie zginęła o nich pamięć na chwałę polskiego teatru, tak, jak się je uwiecznia we Francuskiej Komedyi, aby się patrzyły w nie młodsze pokolenia aktorskie,