Page:Dusze z papieru t.1.djvu/204

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
200
 


I aż łzy się kręcą w serdecznie dobrych oczach pani Anny, która dziś, co jest tajemnicą publiczną, połowę swej pracy rozdziela między biedaków, sama nie mając wiele, bo całe jej bogactwo, to cztery kanarki, jakiś zegar stary, kilka laurowych wieńców i ogromna miłość ludzka.

Lwów kocha Gostyńską. Bez niej nie możemy sobie wyobrazić lwowskiej sceny i bez niej nie możemy sobie wyobrazić połowy jej repertuaru. To nie są słowa banalne, które się głosi z racyi byle jubileuszu. Święto Anny Gostyńskiej jest naprawdę świętem miasta.

Mówiąc o Gostyńskiej, nie można mówić osobno o Gostyńskiej ze sceny i o Gostyńskiej poza sceną; jest jedna tylko i tasama, zawsze tasama. Każda jej rola jest przepojona słońcem, bo wielka ta artystka ma słońce w duszy; w każdej jej roli jest niesłychana szczerość i prostota, bo, doprawdy, trudno o duszę bardziej szczerą i bardziej prostą. Prawdziwą szczerością swoją zdobywa Gostyńska widza, gdyż nie gra, nie udaje, nie próbuje, nie szuka środków...

Płacze? To są łzy najprawdziwsze?

Gostyńska przeżywa ból odtwarzanej postaci z całą namiętnością istoty cierpiącej, przeżywa go do wyczerpania. Czy kto, co widział Gostyńską w »Balladynie« zapomniał jej do