Page:Dusze z papieru t.1.djvu/10

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
6
 


Za nimi para prześliczna; jakby Pan Tadeusz z grobu wstał i Zosię wiódł!

Gucio i Aniela!

»Pewnie kochankiem jest tej dziewczyny, pewnie to jego kochanka«.

On modniś, w pyszny frak opięty, wczoraj jeszcze »pod złotą papugą« harce szlacheckie wyprawiał, dziś się w jej niebieskie oczy na śmierć zapatrzył i rozmiłowanym głosem jej powiada:

»Wierz mi, są dusze dla siebie stworzone;
Niech je w przeciwną los potrąci stronę,
One wbrew losom, w tym lub tamtym świecie,
Znajdą, przyciągną i złączą się przecie.
Tak jak dwóch kwiatów obce sobie wonie,
Łączą się w górze, jedna w drugiej tonie«...

A ona prześliczną główkę pełną ma przerażających awantur, wszakże ma pod poduszką ukryte »Męża Kloryndy życie wiarołomne«; zrobiła grymas, jakby koło niej krokodyl był, nie Gucio, bo ją przecież straszliwa przysięga wiąże, że nigdy niczyją żoną nie będzie. Lepsza śmierć albo klasztor, ale już w szóstym akcie, bo w piątym trzpiot Gucio z ust jej straszliwą przysięgę zcałuje, tak dokumentnie, że już poraz drugi przysięgać nie będzie.

W trzeciej parze, półdyablę szlacheckie, srogi kozak w powiewnej sukience, Klara, mówi ty-