Page:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/223

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
ARCHANIOŁ
211
 

świata. Dziś dusza twoja powraca z wygnania — a gdzie dusza powraca, wiosna powraca, dom się światłem napełnia i pod zorzą staje. Mówię tobie, mieszkanie przygotuj dla niej.
 ~~~~~~~ A jeśli... A jeśli łamiesz mię — ostatnim z zawodów? Lęk czuję. — Jest w tej ciszy, co mię tu do snu kołysze, coś matczynego... Te wody ciemne i złote jak wino — pełne splątanych liści — zdają się wiedzieć wszystko i milczeć.
 I milczeć.
 Pozostaw mię w spokoju. Nie, ziemia nie jest oj­czyzną duchowi.
 ———— Ojczyzna ducha wszędzie jest.
 ~~~~~~~ Niech mię błękit pokryje skrzydłami, serca gołębie otoczą, niech cień wskazówki kompasu uczy myśli moje powolnego chodu za słońcem.
 Pozostaw mię w spokoju.
 ———— Kto głos mój słyszy, ten nie zazna spokoju; niema go i dla ciebie, ani poprzez ciebie. Skrzydła twoje zbudowane do wichru — a serce nalane ciszą siódmego dnia. Przez stepy spiorunowane, przez domowe progi pożegnań szukać będziesz ostatniego swego milczenia — i innych budzić będziesz, ale do niepokoju, i skrzydła dawać do odlotu w wysoką samotność. To twój los.
 ~~~~~~~ Chcę do domu Ojca mojego...
 Zrzucić szatę znoszoną i wszystkie skazy moje z nią — wykąpać się w topieli gwiazd — gdzie szerokie rzeki błękitu leją swe wody z bezmiaru w bezmiar — krążą w zachwyceniu, jak krew Boga — pełne stawań się nowych światów, nowych dziejów, nowych pragnień, nowych słów.
 Tam odejść z duchami... które nazbyt obarczono —