Page:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/222

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
210
CHIMERA
 

 ———— Wróci dusza, wróci — z dalekiej wróci wędrówki... Mówię tobie, mieszkanie przygotuj dla niej.
 ~~~~~~~ Mów jeszcze...
 ———— Czystym bądź.
 ~~~~~~~ Zamki granitowe, w załomach turni, gdzie śniegi opadają cicho w nocne wigilie — oto dziedzińce moje dla jej stóp. Najbielsze łabędzie na jeziorach snów otoczą ją wokół jak księżyców dwanaście — srebrne perły wyjdą same z dna morza, jak muszki świecące, czepiać się jej włosów i szat. Najrańsze moje, dumne dotąd i żywe tęsknoty — powiedz jej — ...
 ———— I zbroję włóż.
 O, słuchaj... Nadchodzą dni, podobne słońcom ogromnym czerwonym, wypijać rosę lez, zbierać pilnie rubiny krwi po sercach strąconych w przepaście. Drży ziemia pod Xięciem Mroków, dusz waszych zabójcą — purpura jego niespokojnie wije się na wichrze, w oczach zielone pioruny — bór stuleci otacza jego Tron na przepaściach, a każde w nim drzewo to stara zbrodnia, każdy kwiat blady to wyrzut grobu, każda skala to zawalone wejście do podziemi.
 Czystym bądź — i zbroję włóż. Na Termopilach świa­ta czekam cię. Bądź gotów.
 ~~~~~~~ Radość i rozpacz w słowach twoich...
 Teraz, teraz przychodzisz... z płomieniem i mową mocy... gdy mię wiosna odeszła — i orzeł na hełmie sposępniał. Gdzie byłeś, gdym cię wzywał wśród walki — w słonecznej modlitwie bez błędu, bez winy, kiedy mój jasny miecz słowa torował drogę przez tłumy przeciwne?
 ———— Nie dochodź przeznaczeń. Potrzeba było, abyś był spróbowany w piorunach, — i zasłany w kraj nocy, gdzie się schodzą na wichrach wszystkie niedole