Page:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/216

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
204
CHIMERA
 

Najgłębszy ssmutek szczęścia, że wszystko przemija
Pragnienie uciszone — wspomnieniem ozłaca
I pamięcią, jak bluszczem zielonym, owija
Tęsknotę, co w pierwotnych już szatach nie wraca.
Pielgrzym , co lista zwilżył, precz idzie od źródła,
Choć długo drży wzruszona miękkiej fali toń.
Warga płacze całunków. choć po nich ochłódła...
Czy wiatr wspomina, jaką z róż zcałował woń?..



 SMUTEK.

Czemu patrzycie oczy moje z za mgły łez
Na ostatniego słońca zachodnie konanie?
Czemu was tak przykuwa jego krew i kres,
Chociaż w źrenicach boli, jak ostry jad w ranie?
Czy wam niedość, że długi słoneczny był dzień?
Niedość skryć go radośnie wśród pamięci schronu.
Zasłonić dłonią oczy, nim zapadnie cień?
Czy każdą radość płaci się smutkiem jej zgonu?

Nie całujcie, me wargi, na rozstanie ust,
Z których nigdy ostatnich nic piło się miodów.
Dreszcz rozkoszy się stanic dwojgiem cierpkich bruzd.
Co ciepłą pamięć czoła zetnie w smutek chłodów.
Czy tak bez dna i kresu jest tęsknoty głąb’,
Aby niedosyt życia pełnić z śmierci plonu?
Iść ścieżką, aż zawiedzie nad przepaści zrąb?
Czy każdą radość płaci się smutkiem jej zgonu?

Między pieśnią przerwaną a zbudzonem echem,
Falą a nagą stopą, co się wnet zanurzy,
Przyjściem listu a zdjęciem pieczęci z pośpiechem,