Page:Adam Bełcikowski - Pies i jego obyczaje.djvu/26

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

się z kością, wyszedł z pokoju. Należy przypuszczać, że mały piesek nie mógł tego widzieć; w każdym razie nie ruszył się z miejsca. Po chwili, kiedy rozległo się na dziedzińcu szczekanie podwórzowca, mały psiak podszedł do kości i z całym spokojem zabrał się do niej. Prawdopodobnie rozumował tak: towarzysz szczeka na podwórzu, a więc niema go w pokoju, teraz już mogę i ja ogryźć tę kość.
 Niejeden pies wie, że zbliża się czas jego codziennego spaceru. Zaczyna szukać swego pana po wszystkich pokojach; boi się, aby pan nie zostawił go w domu. Gdy go nie znajduje w pokoju jednym, podchodzi pod drzwi innych pokoi i uważnie się przysłuchuje. Następnie podchodzi do wieszadeł w przedpokoju i, wspiąwszy się na łapy, obwąchuje palta. Chce się przekonać, czy pan jego nie wyszedł.
 Newfundlandczyk chodził codziennie na spacer z niańką i z małym dzieckiem. Raz dziecko mocno usnęło i niańka, położywszy je na ławce, nakryła chustką, zabezpieczając je w ten sposób od natrętnych much. Sama zaś chciała pójść do domu po śniadanie. Pies zagrodził jej drogę i groźnym warczeniem zatrzymał ją na miejscu. Wystraszona niańka prosiła go, głaskała, ale pies nie miał zamiaru ustąpić. Dziewczyna straciła głowę. „Co się temu psu stało? Czego on mnie tutaj trzyma? A może rzuci się na mnie? A może się wściekł?” Podobne pytania przesuwały się przez jej głowę. Wreszcie zaczęła się domyślać