»Aktorki«, komedya w 4 aktach

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kornel Makuszyński
Tytuł »Aktorki«, komedya w 4 aktach
Pochodzenie Dusze z papieru Tom I
Data wydania 1911
Wydawnictwo Towarzystwo Wydawnicze
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cały tom I
Cały zbiór
Indeks stron
[ 115 ]

»Aktorki«, komedya w 4 aktach.

 

Przezacny, a bardzo smutny pan Konstanty Nieciuszko poucza jakieś niemowlę dziennikarskie:

— Pan jest młody i niepotrzebnie pan chce odrazu na pazury. Po co? Przecież to wszystko jedno... Uważaj pan, abyś mógł zjeść obiad...

A obok siedzący krytyk teatralny, powiada z niesłychaną dumą do aktorki:

— Trzeba być zawsze subtelnym, proszę pani, trzeba być zawsze wykwintnym i trzeba mieć smak. Oskar Wilde godzinami myślał nad tem, jakiego koloru kwiat włożyć w butonierkę. Nawet w jedzeniu trzeba być niesłychanie wykwintnym...

— Oto jest pański salceson. — rzecze mu służący, posłany po ten najwykwintniejszy z przysmaków. Aż się zarumienił wytworny krytyk.

Po scenie włóczą się wypłowiałe dusze, stargane i bezsilne; zjedzone przez rdzę, która [ 116 ]stoczyła jakieś porywy i jakieś zamiary; ludzie zrezygnowani, kiepską pozą ratujący kredyt moralny. Ten Nieciuszko to okaz najlepszy, ogromnie smutny, biedny i przez swoją biedę zrezygnowaną i gorzko uśmiechniętą, ogromnie sympatyczny. Kiedyś pisał wiersze, dziś pisze »ciepłe nekrologi«. Śmieje się ze wszystkiego, a z siebie najgłośniej, ten wesoły melancholik, który prześlęczał życie nad redakcyjnem biurkiem i przechodził całe życie jak koń w kieracie. Wieczorem za kulisy łazi, tak, jak kto inny do szynku, tak wciąż w kółko. Kocha się w aktorce, jeśli jest jeszcze zdolny do udawania, że się kocha; wszystko mu jest jedno, kim ona jest, że trochę zalatuje kawiarnianym bufetem, a trochę tinglem. Nieciuszko się »kocha«, bo cóż innego będzie robił wieczorami? Może być, że pozatem, w wolnych chwilach, pan Konstanty Nieciuszko zdobywa się na zazdrość i zazdrości Liskiemu: »Ma szczęście ten człowiek! On wierzy w to, co mówi«.

I jeszcze jednego może mu zazdrości: miłości prawdziwej. To jest tylko moje przypuszczenie niewinne, którebym rad odwołał, jeśliby miało dotknąć tego zacnego, cichego, biednego człowieka.

Liski, to jest działacz społeczny i kocha również aktorkę, panią Annę, która jest jak kwiat na teatralnem, zgniłem bagnisku. Pani Anna żyje [ 117 ]cała tą miłością, którą płonie i którą oddecha. Oddaje Liskiemu wszystko, co w niej jest najcenniejszego, naprawdę piękna w tem oddaniu i naprawdę kobieta, dobra i wyniosła. A wielki działacz aż drży na myśl, że tajemnica jego stosunku z »aktorką« może się przedostać na światło dzienne. Ten wielki działacz boi się opinii, która może z tego uczynić mu zarzut. Więc się ukrywa, tchórzliwie i nie po męsku, tem samem już ukrywaniem obrażając ukochaną kobietę. Kiedy go zaś ciężko zraniono w jej właśnie domu, każe się czemprędzej zanieść do domu swej siostry; nikt nie śmie wiedzieć, że krwawa przygoda spotkała go u »aktorki«. Więc aktorka, drżąca na myśl, co się dzieje z uwielbionym przez nią człowiekiem, odtrącana od jego drzwi — przychodzi wreszcie.

— Niech pani opuści mój dom — powiada siostra Liskiego.

— Nie zrobię tego. Kocham brata pani... Niech mi pani uwierzy, że go kocham tak, jak tylko człowiek kochać potrafi!...

— Ilu pani już przedtem to powtarzała? — syknęła straszliwa cnota siostry.

— A kto temu winien? Czy ja? Czy to pani zasługa jest, że pani nie ma plamy na swej przeszłości? Nie! bo panią strzeżono, a na mnie polowano, polowano z nagonką i na wabika.

— Nierządnica! [ 118 ]

— Aaa! — jęknęło coś strasznie w duszy nieszczęsnej aktorki, która zdobyła się na odwagę i chciała być człowiekiem.

Wszedł wielki działacz i nie stanął w jej obronie. Stchórzył sromotnie. Więc biedna pani Anna wybiegła z tego straszliwego domu; poszła się leczyć z miłości. I wyleczyła się, bo kiedy Liski przyszedł do jej garderoby, aby zaproponować małżeństwo, pani Anna ze smutnym uśmiechem podziękowała mu za łaskawą grzeczność i odmówiła.

A w tym samym czasie wypłowiały pan Nieciuszko przychwycił młodego aktora, wymykającego się z garderoby donny, przynależnej, jako żywo, jemu, panu Konstantemu Nieciuszce, tytułem używalności; i oto w tym zblakłym człowieku wybuchła pasya najgorszego gatunku, taka, co już nie robi dyskusyi, tylko odrazu bije. Bowiem zacny ten człowiek nie bawił się w hipokryzye i mało dbał o to, czy kto wie, czy kto nie wie, że on się z aktorkami zadaje. Ale ponieważ jest straceniec, cała ta awantura nie wyprowadziła go z jego... nierównej równowagi, bo najspokojniej w świecie powiada do swojej donny:

— Będę czekał po przedstawieniu pod filarami...

— Tam, gdzie zawsze. — rzecze znów najspokojniej ona. [ 119 ]

Bowiem pan Konstanty Nieciuszko niczego innego już w życiu swojem, po karawaniarsku wesołem, robić nie potrafi... Jest u melancholii pod pantoflem, a ile razy się gdzieś zaawanturuje, goniąc za pięknemi wspomnieniami, tyle razy wraca z trwogą do tej jędzy, pewien gwałtowniejszego, niż zazwyczaj napadu. Dlatego pan Nieciuszko stara się być spokojny, przeraźliwie spokojny, haniebnie spokojny.

Tę postać ośmielam się postawić na pierwszem miejscu w komedyi Krzywoszewskiego; to jest postać najsubtelniejsza i najwidoczniej przez autora umiłowana. Krzywoszewski, znający doskonale nieprzebraną galeryę tego rodzaju typów, wybrał pana Nieciuszkę z pomiędzy tysiąca, przyjrzał mu się z serdecznym smutkiem i z serdecznym smutkiem odtworzył duszę tego człowieka, skurczoną, zwiędłą i bladą, bo z niej bibuła dziennikarska wyssała wszystką krew, jak najjadowitsza pijawka; zmiętą i bezsilną, bo wszystkie siły poszły na marne podczas obracania tych młyńskich kamieni, które trą żniwo dnia i wysypują plewy; zblakłą, bo szarzyzna starła z niej wszystkie barwy, które w niej grały kiedyś za dni młodości, kiedy się jeszcze pan Nieciuszko nie zapachem kulis upijał, lecz poezyą. I doprawdy, że najpiękniejszą w komedyi Krzywoszewskiego jest malutka scena, kiedy żaczek szkolny, czyta wiersze, [ 120 ]własne wiersze pana Nieciuszki — jemu samemu. A zacny pan Nieciuszko słucha, słucha, oczy zaszły mu czemś, co na łzy wygląda i sennie i smutno mówi ciąg dalszy.

— Zna pan autora? — pyta żaczek.

— Umarł! — rzekł z mocą pan Nieciuszko i szybko twarz odwrócił.

Niech Bóg czuwa nad tobą, poczciwy panie Nieciuszko, bo życie plugawo z tobą się obeszło.

A tak samo obeszło się z »aktorką«, panią Anną, bohaterką komedyi. Postać ta, to żywy protest przeciwko niemożliwemu, wkorzenionemu od dawna przekonaniu opinii, że teatr jest Babylonem, że »aktorka« jest synonimem czegoś, »o czem się nie mówi«. Autor jest bezstronny. W komedyi swojej pokazał wielkie nawet skrzywienia ideału, indywidua kobiece wypaczone w atmosferze zdenerwowania, pozoru, blichtru, gorączki, kłamstwa, fikcyi, histeryi i nędzy, lecz wybornem narysowaniem tchnącej prawdą postaci innego znów typu »aktorki« zaprotestował szczerze i z siłą przeciwko generalizowaniu ze strony kołtuńskiej, świętoszkowatej, podłej, cnotliwej opinii. Wskazał wyraźnie źródło legendy: »Na mnie polowano!« — powiada »aktorka«, smagana przez cnotliwą niewiastę.

I oto ta »aktorka«, zbezczeszczona potworną [ 121 ]obelgą, zyskuje całą sympatyę widza; widz wierzy jej prawdziwej miłości, odczuwa szczerość jej porywu, aprobuje jej postępowanie. Tego tylko chciał autor w pierwszym rzędzie i to z pewnością osiągnął, zdoławszy silnie, z całą głębią przekonania, szczerze i śmiało wykazać fałszywość pruderyi, choćby nieświadomie działającej, choćby tylko powtarzającej oklepane a obelżywe bzdurstwa za panią matką tradycyą, nie z własnej inicyatywy.

Szczerość przekonań autora i wyraźne ukazanie jego stanowiska w stosunku do sprawy, która jest osią komedyi, jest największą tej komedyi zaletą. Wywalczył u widza szacunek dla swej bohaterki, »aktorki« przez ukazanie drobiazgowe jej postępowania, przez szczegółowe rozwinięcie duchowego jej procesu w walce o przyznanie jej praw ludzkich. Najwymowniejszą chwilą tego działania jest silna, doskonale zrobiona scena starcia skostniałej cnoty, która nie przeżyła wielu trudów, aby cnotą pozostać, a »aktorstwem« bohaterki komedyi, które walczyło długo i krwawo, aby mogło zachować w sobie duszę, prawdziwą, nieudaną, silną i piękną, zdolną nietylko do poświęceń, lecz i do wspaniałej dumy, w chwili, kiedy jej łaskę chcą uczynić.

Walka »aktorki« o przyznanie jej praw, zaprzeczonych nierozumnie, odbywa się na tle [ 122 ]barwnem i żywem; Krzywoszewski zbyt dobrym jest znawcą tych dwóch środowisk: redakcyi i teatru, aby mógł chybić, malując tło, z tych dwóch zszyte światów. Nie przesadzał i nie karykaturował, przeciwnie, zacierał na tych płanetach plany ciemne ile możności, śmiał się z małych tragedyi, wesoło opowiadał o małych w tych światkach dramatach.

Chyba, że się natknął na taką figurę, jak Nieciuszko... Wtedy jego wesołość ma melancholii grymas. Z poza słów dyalogu przeziera, jak przez szpary, litość, dobra i serdeczna litość.

Z tym samym cichym szacunkiem odnosi się do bohaterki swej komedyi; być może, że nadużywa ona patosu w tem, co mówi, szczególnie w chwili, kiedy błaga o pozostawienie w jej domu śmiertelnie rannego kochanka, lecz obronić się przed tym zarzutem autor może tem, że ta wspaniała »aktorka« jest, mimo wszystko, aktorką i że choć ból jej jest ogromny i prawdziwy, forma jego objawienia musi być teatralna — z nałogu.







#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false