Page:Dusze z papieru t.1.djvu/115

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



»Aktorki«, komedya w 4 aktach.

 

Przezacny, a bardzo smutny pan Konstanty Nieciuszko poucza jakieś niemowlę dziennikarskie:

— Pan jest młody i niepotrzebnie pan chce odrazu na pazury. Po co? Przecież to wszystko jedno... Uważaj pan, abyś mógł zjeść obiad...

A obok siedzący krytyk teatralny, powiada z niesłychaną dumą do aktorki:

— Trzeba być zawsze subtelnym, proszę pani, trzeba być zawsze wykwintnym i trzeba mieć smak. Oskar Wilde godzinami myślał nad tem, jakiego koloru kwiat włożyć w butonierkę. Nawet w jedzeniu trzeba być niesłychanie wykwintnym...

— Oto jest pański salceson. — rzecze mu służący, posłany po ten najwykwintniejszy z przysmaków. Aż się zarumienił wytworny krytyk.

Po scenie włóczą się wypłowiałe dusze, stargane i bezsilne; zjedzone przez rdzę, która sto-