Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/177

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

wzbudza zgrozę i przestrach. Tak to prawdziwe, że ciało bez duszy jest tylko przedmiotem wstrętu dla duszy, która ma osłonę z ciała.
 Z góry Saint-Bernard zeszliśmy ku Martigny poprzez potoki, których piana bryzgała dokoła nas, i przez lasy, gdzie gałęzie schylały się nam nad głowami. Z Martigny pojechaliśmy do Bex. Podróż czyniła na mnie dziwne wrażenie. Jednostajność ruchu przygniata tak moją duszę, jak spoczynku albo bezczynności. Skoro tylko cośkolwiek trwa bez zmiany, doznaję głębokiej przykrości. Trzeba mi każdej chwili nowych wrażeń, lub raczej coraz silniejszych, abym wznosząc się ze stopnia na stopień nie pozostał nigdy nieruchomym: jak tylko stanę, jestem pewny, że się cofam.




Montreux, 9 sierpnia 1830, 1 popołudniu.

 Z Bex[1] udaliśmy się do Montreux[2]. W przejeździe widziałem zamek Chillon[3]. Ciemne były jego arkady i żaden promień słońca nie igrał na filarach. W mroku zaledwo można było odczytać imię Byrona wyrżnięte na jednej kolumnie. Mówią, że sam wyrył je własnoręcznie. Dziwna rzecz, iż geniusz szuka nieśmiertelności w kamieniu; kamień dawno w proch się rozsypie, zanim zaniknie sława geniusza. Zresztą niewiele myślałem o Bonivardzie ani o jego piewcy; bo zamek pełen był podróżnych w czapkach, w kaftanach, w bluzach. Łańcuchy rozpaczy nie licują z kamaszami ciekawego przechodnia; a westchnień boleści nie słychać tam, gdzie szorstkie głosy wymawiają słowa bez znaczenia. Z pewną więc, obojętnością przyglądałem się miejscu unieśmiertelnionemu przez duszę cierpiącą i znękaną i przez duszę z ognia i błyskawic; zdawało mi się, że jestem w oberży. Tam, gdzie niegdyś ginęły setki ludzi, teraz setki ludzi żartują.

  1. Bex (cz. Bes).
  2. Montreux (cz. (Mątre).
  3. W Chillonie (cz. Sziją) książę sabaudzki Karol III więził przez 6 lat (od r. 1530—6) Bonivarda, opata klasztoru św. Wikotra pod Genewą. Na tem tle Byron napisał „Więźnia Chillonu.“