Adam Szaleniec/Rozpacz

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Krasiński
Tytuł Adam Szaleniec
Pochodzenie Pisma Zygmunta Krasińskiego
Wydawca Karol Miarka
Data wydania 1912
Druk Karol Miarka
Miejsce wyd. Mikołów; Częstochowa
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cała powieść
Download as: Pobierz Cała powieść jako ePub Pobierz Cała powieść jako PDF Pobierz Cała powieść jako MOBI
Cały tom VI
Download as: Pobierz Cały tom VI jako ePub Pobierz Cały tom VI jako PDF Pobierz Cały tom VI jako MOBI
Indeks stron
[ 60 ]
6.
ROZPACZ.

 Szatanie! Szatanie! Władco ciemności i skazańców! Użycz mi trochę twej siły archanielskiej, abym mógł znieść nieszczęścia, które ze wszystkich stron spadają na mnie.
 Wzgarda ludzi niewiele mi znaczy. Cóż mnie po nich? Czy ich zniewagi nie ścięły się lodem dokoła serca mego, nie pokryły go nieprzeniknioną tkaniną? Wzywam wszechświat do walki; tem lepiej, jeśli padnę. Podepcą mnie nogami; też dobrze. Lecz ta, którą kochałem, ta, w której oczach miałem być bohaterem, przeznaczonym na męczeństwo, ona pogardza mną także! Myśl ta nazbyt ciężka dla mej głowy.
 I zatrułem jej życie. Jeśli zwróci oczy ku latom ubiegłym, spostrzeże u nóg swoich klęczącego nędznika, okrytego wstydem, szyderstwem, przekleństwami. Dziewczyno, co uczynisz natenczas? [ 61 ]Wstrząśniesz się całem ciałem, aż rozwiążą się pukle twoich włosów i spłyną wzdłuż kibici; czoło zakryjesz ręką i uczujesz jak pod dłonią każda żyłka niebieska śnieżnego czoła drga, tętni i rozpala się. Zaiste, zaiste, dziewczyno, twoja pierwsza miłość nie była szczęśliwa! Z tych wszystkich, którzy ubiegali się o twój uśmiech, wybór twój padł na tego jednego, który mówił zawsze o chwale, a jednak okrywa cię wstydem. Och, nie przebaczaj mu nigdy; przeklnij go, znieważ, nienawidź ze wszystkich sił; bo kochałaś go z całej duszy. Jeśli kiedy kwiat wzrośnie na jego grobie, wyrwij go z korzeniami, rozmiażdż pod stopami. Ale nie milcz tak ponuro, tak długo. Żyjesz jeszcze, a mnie już się zdaje, że ciebie niema. Ach, mów do mnie, powiedz jedno tylko słowo! — Nie, poważna, majestatyczna, surowa. Patrz; usiadła w fotelu i haftuje z twarzą nieruchomą; suknia długa kryje jej stopy. Jeśli imię moje o uszy jej potrąci, udaje, że nie słyszy wcale, nie zna mię wcale; lecz jeśli wymówią je zbyt głośno, uśmiechnie się, wstrząśnie głową, palcami tak białymi uczyni ruch wzgardliwy i dalej haftuje. Niegdyś na dźwięk tego imienia kwitłaś jak róża; zaledwie łzy mogłaś powstrzymać; drżałaś jak liść pod powiewem wiatru obciążonego woniami.
 Ach! wzgarda Maryi! Jak wszystko zmieniło się dokoła! Niegdyś dwa te słowa obok umieszczone odtrąciłyby siebie wzajemnie; dziś stoją spokojnie, złączone na zawsze i nic od siebie oderwać ich nie może. Wzgarda Maryi! Nie przypominam sobie już wyraźnie jej twarzy, głosu postaci. Pierwsze chwile miłości z nią przebyte stały się w moim mózgu odmętem. Są niby gwiazdy, niby kwiaty, wstążki, światełka splątane, zmieszane. Gdy myślę o nich, połysk złota, zorzy, kryształu tańczy mi przed oczyma; potem znowu murawa, lekkie jej ślady na trawie, napełniające się rosą perlistą; potem jezioro, po [ 62 ]którem ślizgnie łódka, a żagle układają się w zawoje nad jej czołem; potem fałdy szat rozpływają się, plączą, drżą, mieszają się, lecą i znów się zwijają w mej źrenicy; ręka wyciągnięta w powietrzu z palcami, które drżą, jak palce magnetyka; to znowu noga ujęta w tkaninę z jedwabiu, otoczona wstążkami czarnemi, lub jeden tylko kędzior włosów kołysze się w powietrzu, otoczony przepychem; potem znowu dwoje oczu patrzą na mnie przenikliwie, a wtenczas spuszczam powieki, nie mogę znieść ich wejrzenia; bo one lśnią jak ongi, a ja zbezczeszczony.
 Oto szczątki mych złudzeń, marzenia mojej młodości, moc mojej młodości, duma mego wieku młodego. Ach, gdyby można jeszcze wsławić się jakąś zbrodnią, kazać zamilknąć wzgardzie! Gdzie świątynia Efezu? Spalę ją![1] Czarę trucizny, sztylet zabójcy, dajcie mi! byle cios przeze mnie zadany zadźwięczał w jej uszach. Krzyknie z przestrachu, konając. Ach, lecz przynajmniej nie będzie to już ciszą.


────────





Przypisy[edit]

  1. Nie wiedząc innego sposobu, by pozyskać sławę, Herostrat spalił świątynię sławną w Efezie.


#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false