Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom I/XXII

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza
Wydawca Władysław Izdebski
Data wydania 1898
Druk Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Izdebski
Tytuł oryginalny La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cała powieść
Download as: Pobierz Cała powieść jako ePub Pobierz Cała powieść jako PDF Pobierz Cała powieść jako MOBI
Indeks stron
[ 128 ]
XXII.

 Od czasu zawieszenia broni, mimo że Gwardya Narodowa nie została ani rozbrojoną, ani rozpuszczoną do domów, Gilbert Rollin zażądał uwolnienia z obowiązków kapitana i zaczął się zajmować prowadzeniem różnych pokątnych spraw, podejrzanego rodzaju, jakie mu dostarczały tak zwanego „materyału“, to jest przynosiły dochód na chleb codzienny.
 Pokoik, w którym widzieliśmy Rollina dzielącego z Ser[ 129 ]wacym Duplat pieniądze, skradzione kasie pułkowej, zamienił teraz na swoją kancelaryą.
 Akta i księgi rejestrowe różnego rodzaju zapełniały stół, zastępujący miejsce biurka.
 Gilbert przerzucał właśnie stosy papieru stemplowego, a Henryka siedziała opodal szyciem zajęta, gdy wikary do drzwi zadzwonił.
 Młoda kobieta poskoczyła otworzyć.
 — Raul!... Raul! — zawołała radośnie, spostrzegłszy swego kuzyna.
 Gilbert z ironicznym uśmiechem wstał z krzesła.
 — Jakże stryj?... nasz stryj?-pytała żywo Henryka — mówże mi o nim, Raulu!
 — Uspokój się kuzynko —odrzekł wikary — żyje i ma się lepiej.
 — Ach! Bogu chwała! — wykrzyknęła ze szczerą uciechą i przyskoczywszy do Raula ucałowała go w oba policuki.
 — Nie zagraża więc już hrabiemu żadne niebezpieczeństwo? — pytał Gilbert.
 Nateraz, nie.
 — A w przyszłości?
 Nieszczęściem na to pytanie niemogę twierdząco odpowiedzieć. Śmierć usuniętą została w zamku de Fenestranges, może wszelako powrócić w każdej chwili... Pierwszy atak był strasznym!... nie powinniśmy się jednakże łudzić, że nasz stryj, będący w sędziwym wieku, mimo silnego organizmu, mógłby się oprzeć powtórnemu atakowi apopleksyi jaki może się objawić w bliższym lub dalszym czasie.
 — A teraz — zaczął były kapitan gwardyi z niejakiem wachaniem — pozwolisz zapytać, księże wikary, co się działo w Fenestranges podczas twojego tamże pobytu?
 — Przychodzę właśnie powiadomić was o tem.
 — Jak dawno wróciłeś do Paryza?
 — Przed kilkoma godzinami.
 — Rozstałeś się więc z hrabia?
 — Wczoraj wieczorem.
 Gilbert podał krzesło młodemu kapłanowi. Usiądź kuzynie — rzekł — i opowiadaj. Pojmujesz, że wiedzieć jesteśmy bardzo ciekawi. [ 130 ] Wikary nie usiadłszy, stał dalej.
 — Hrabia d’Areynes sporządził zapewne testament? — spytał mąż Henryki.
 — Tak.
 — Którego treść jest tobie nieznaną? — badał szyderczo Rollin.
 — Nie mylisz się— odrzekł spokojnie ksiądz Raul. — Wiem co się znajduje w tym testamencie, wiedzieć muszę, ponieważ stryj przed napisaniem go zasięgał mej rady.
 — I w tym celu wzywał cię do siebie?
 — Nie inaczej. Żałuję, że nie mógł on widzieć was obecnych u siebie.
 — Że nie mógł nas widzieć? — powtórzył Gilbert marszcząc czoło z niezadowoleniem. — To znaczy, że moja żona wydziedziczoną została?
 — Mylisz się.
 — Cóż więc jest?
 — Testament mojego stryja zawiera wiele obostrzonych warunków, wiele zastrzeżeń, jakich nic w świecie zmienić ani naruszyć nie zdoła.
 — Ho, ho! rzecz ważna jak widzę?—
 Czyniłem wszystko com tylko mógł czynić w waszym interesie, upewniam. Walka była żywa pomiędzy nami.
 — Doprawdy? zawołał Gilbert z ironją.
 — Ulegasz jak widzę dziś, mój kuzynie, jakimś fałszywym pojęciom — odparł ksiądz Raul. — Nie przyszedłem tu dla czynienia tobie wymówek za twoje postępowanie, ale jedynie dla powiadomienia cię o nastąpionym fakcie.
 — Nie prosiłem o nic nigdy nikogo i nie proszę! odrzekł z wyniosłością, mąż Henryki, w jakiej dawał się dostrzedz głuchy gniew, gotów wybuchnąć lada chwile.
 — Spodziewałeś się jednak... odparł wikary.
 — Dla siebie osobiście, niespodziewałem się niczego, a dla mojej żony, cóżem otrzymał?
 Henryka zatrwożona i drżąca, niespuszczała wzroku z twarzy swojego męża, napiętnowanej dziką ukrytą wściekłością.
 Ksiądz Raul, dobywszy z kieszeni swojej sutanny kopję testamentu, jaką własnoręcznie wypisał, podał ją Gilbertowi.
[ 131 ] — Zechciej przeczytać — rzekł.
 — Nie; ty sam przeczytaj ją nam.
 Przypominamy sobie rozporządzenia testamentowe hrabiego Emanuela, z jakich niektóre zmuszeni jesteśmy powtórzyć.
 — Usiądź że, księże wikary! — powtórzył Gilbert niecierpliwie. — Kopja wydaje mi się być długą.
 Ksiądz d’Areynes usiadł na krześle podanem sobie przez Henrykę, która zajęła miejsce obok niego, Gilbert stał naprzeciw.
 — „Mój testament“ zaczął wikary.
 „Ja hrabia Emanuel d’Areynes de Fenestranges, zdrów na umyśle choć cierpiący na ciele, kreślę tu ostatnią mą wolę.
 — To znaczy wolę swego ukochanego synowca przerwał szyderczo Gilbert.
 „Niniejszym aktem testamentowym — czytał dalej wikary — zapisuję mojej synowicy, Maryi Henryce z d’Areynes’ów, żonie Gilberta Rollin, zamieszkałej wraz z nim w Paryżu, użytkowanie z dochodów z nienaruszalnego ani ulegającego sprzedaży kapitału, w ilości czterech miljonów pięciuset tysięcy franków.
 Henryka wraz z mężem zamienili pomiędzy sobą spojrzenie.
 „W ruchomościach i nieruchomościach, jako też różnych walorach, których tytuły własności złożone są u mojego notaryusza pana Pinguet zamieszkałego w Paryżu przy ulicu Piramides Nr 18, przynoszących ogółem czystego dochodu, sto siedemdziesiąt tysięcy franków.
 — Sto siedemdziesiąt tysięcy franków renty? — przerwał — Gilbert.
 — Tak, mój kuzynie — odrzekł wikary. Taką jest ścisła cyfra majątku pana d’Areynes.
 — Cóż dalej? pytał niecierpliwe mąż Henryki.
 „Ten kapitał, nie ulegający sprzedaży ani mogący być naruszalnym w ilości czterech i pół miljonów, ma zostać zachowanym dla mającego się narodzić dziecka mojej synowicy Maryi Henryki Rollin, z domu d’Areynes.
 Blaskiem ponurym zaiskrzyło spojrzenie Gilberta.
 — Kapitał cztery i pół miljonów, dla mającego się narodzić dziecka? — zagadnął.
[ 132 ] — Tak, lecz nie przerywaj! — odrzekł ksiądz Raul.
 „Gdyby żyło to dziecię, wolno mu jest wejść w posiadanie tego kapitału nie prędzej wszakże, jak w dniu, w którym ukończy dwudziesty pierwszy rok życia, lub w dniu jego małżeństwa, jednak pod ściśle zastrzeżonym warunkiem w tym razie ostatnim, że małżeństwo ma być poprzedzone kontraktem, zastrzegającym prawo rozdziału majątkowego.
 „Użytkujące z tego kapitału dziecię mojej synowicy, skoro dojdzie do pełnoletności, obowiązanem jest wypłacać swej matce roczną dożywotnią rentę, w ilości dwunastu tysięcy franków.
 Gilbert pobladł. Drgały muskuły jego twarzy. Henryka, spoglądając nań błagalnie, mówić się zdawała.
 — Powstrzymaj się, na Boga?
 Zapanował nad sobą widocznie, ale z wielkim trudem.
 Wikary czytał:
 „W razie gdyby dziecię Maryi Henryki Rollin, które jeszcze na świat nie przyszło w chwili, gdy piszę te słowa, niedożyło oznaczonego czasu, w któremby mogło zacząć użytkować z kapitału czterech miljonów pięciuset tysięcy franków, kapitał ten ma pozostać nienaruszonym, a Maryi Henryce przysługuje prawo pobierania zeń procentów aż do śmierci.
 „Gdyby Henryka Rollin zmarła bezpotomnie, kapitał wynoszący cztery miljony zostanie podzielonym na cztery równe części jak następuje:
 „Jedna czwarta część mojego majątku ma być rozdzieloną pomiędzy mieszkańców Fenestranges, tamże urodzonych, którzyby w razie zabrania przez Niemców Lotaryngii, opuścili ten kraj, pragnąc pozostać Francuzami.
 „Jedna czwarta dla Zakładu wychowawczego osieroconych dzieci w departamencie Sekwany.
 „Jedna czwarta na przytułki dla żebraków w departamentu Sekwany.
 „Jedna czwarta dla szpitali więziennych Paryża.
 — Otóż i wszystko! rzekł wikary.
 Z pobladłego jakim był Gilbert, stał się ciemno sinym. Zerwał się z drżacemi od gniewu ustami, zaiskrzonym wzrokiem, zebrawszy wszak wszelkie siły, ażeby zapanować nad sobą:
[ 133 ] — Dziękuję ci księże wikary! — rzekł przytłumionym głosem dziękuję za to co chciałeś uczynić w naszym interesie. Użyłeś jako widzę całego wpływu na hrabiego d’Areynes, aby mu podyktować ten testament. Rozporządzenia, tak dobrotliwie na moją korzyść rozstrzygnięte, wzruszają mnie do głębi! Gdy by nasze dziecię mające przyjść na świat dożyło pełnoletności, lub małżeństwa, będzie dostarczało mnie i Henryce procent, a raczej jałmużnę wynoszącą rocznie dwanaście tysięcy franków. To świetne, na honor! Gdyby zaś to dziecię nie żyło, i moja żona umarła, wówczas ja nic nie dostanę, nawet w dalszym ciągu i owej jałmużny. Zaiste, to jeszcze coś lepszego! Dziękuje ci więc powtórnie, księże wikary, za udzielenie rad w tym względzie hrabiemu Emanuelowi d’Areynes!
 Ksiądz Raul powstał, jak również i Henryka drżąca z obawy, ażeby jej mąż nie wybuchnął tłumioną w sobie wściekłością.
 — Powiedziałem ci, panie Rollin, na początku naszej rozmowy — zaczął poważnie wikary — że czyniłem wszystko, com mógł! Odnosisz dziś karę za popełnione winy w przeszłości. Wszak nierozumiem dla czego uważasz, że złym jest ów podział majątkowy w testamencie?
 — Podobny podział, to urąganie... szyderstwo! — wykrzyknął Gilbert, niemogąc powstrzymać się dłużej. — Użytkowanie kapitału, z którego nas obdzierają na jakieś dzieła miłosierdzia? Ależ to haniebne! nikczemne!
 — Przepraszam-odrzekł ksiądz Raul — lecz pochwyciłeś i stwierdzasz tylko jeden punkt testamentu, zapominając, że to użytkowanie z kapitału przedstawia roczną sumę siedemdziesięciu tysięcy franków, które twoja żona pobierać będzie, aż do pełnoletności waszego dziecka.
 — A gdy nadejdzie ta pełnoletność, zmuszeni będziemy nawyknąwszy do dostatków i wygód, zadawalniać się nędzną renta, którą nam nasze dziecko rzuci, jak kość do ogryzania!
 — Gdyby wasze dziecko umarło, Henryka tenże sam dochód będzie pobierała.
 — A gdyby Henryka zmarła przede mną, cóż mnie natenczas pozostanie? Czarna nędza na starość, i zakończenie życia na łożu szpitalnym! Och! zagniewanie się hrabiego d’Areynes nie przygasło, lecz wzrosło, jak widzę! Jest on [ 134 ]nieubłagany! Będzie mnie ścigał swą nienawiścią nawet po śmierci!
 — Jesteś niesprawiedliwym!
 — Doprawdy? Tak sądzisz? Ścisłe obrachowanie tego testamentu, na daje słuszność mym słowom.
 — Nasz stryj obawiał się, że gdybyś pochwycił w swe ręce kapitał czteromiljonowy, owładną cię dawne szaleństwa, jakie dwukrotnie już cię zrujnowały. Jeżeli więc unieruchomił ten kapitał na korzyść twojego dziecka, a w braku tegoż dziecięcia, przeznaczył go na dzieła miłosierdzia, według własnego uznania, to miał ku temu jak sądzę, absolutne, niezaprzeczone prawo i nie wolno ci czynić mu jakichkolwiek bądź zarzutów w tej mierze!
 — Nie wolno?
 — Tak, ponieważ stryj daje ci środki do wzbogacenia się...
 — Jakież to środki... ciekawym?
 — Przyznasz, że suma przynosząca rocznie sto siedemdziesiąt tysięcy franków, stanowiłaby majątek dla niejednego.
 — Lichy majątek! — wymruknął Gilbert z przymuszonym uśmiechem.
 — Suma ta, składana w kasie corocznie, przez lat dwadzieścia jeden, przedstawia kapitał trzech miljonów pięćset siedemdziesiąt tysięcy franków-odrzekł wikary.




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false