Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom I/XII

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza
Wydawca Władysław Izdebski
Data wydania 1898
Druk Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Izdebski
Tytuł oryginalny La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cała powieść
Download as: Pobierz Cała powieść jako ePub Pobierz Cała powieść jako PDF Pobierz Cała powieść jako MOBI
Indeks stron
[ 70 ]
XII.

 Gilbert milczał. Henryka badała męża trwożliwie, spojrzeniem.
 — Nie w celu zabiegów o część sukcesyi dla mnie, panie Rollin, mówił poważnie wikary, jadę do Fenestranges. Udaję się tam, ponieważ umierający mnie wzywa, a tym umierającym jest opiekun naszej rodziny, nie tylko opiekun, lecz ojciec, którego wszyscy kochamy! Znajdujecie się oboje w bardzo trudnem położeniu, które obecne wypadki znacznie pogorszyć mogą. Zdaje mi się przeto, że korzystnem byłoby dla ciebie, Gilbercie, gdyby nasz stryj widząc przy sobie twą żonę, zapomniał o twoich wykroczeniach i przebaczył ci twe błędy?
 — Moje błędy mnie tylko obchodzą!... Mieszać się do nich nikt niema prawa! — odrzekł brutalnie Rollin.
 — Przeciwnie, dotyczą one i rodzinę twej żony, albowiem ona ztąd cierpi!
 — Mimo to, jestem pewien, że żona mnie nie opuści!...
 — To prawda!... — odpowiedziała Henryka drżącym ze wzruszenia głosem, lecz kocham również mojego stryja i uważam, że mój kuzyn ma słuszność. Obowiązek wdzięczności nakazuje mi ażebym....
 Gilbert dokończyć jej niepozwolił.
 — Powtarzam, że nie pojedziesz! — zawołał. Niepozwolę ci narażać się na trudy podróży wśród niebezpieczeństw, jakie znieść może mężczyzna, ale nie kobieta!
 Tu zwracając się do wikarego:
 — Wyjeżdżasz kuzynie, rzekł, lecz kto wie czyli powrócisz?... Armia niemiecka idzie na Paryż. Nasze wojska zdemoralizowane nie będą w stanie stawić oporu najezdcy. A zatem wątpię, ażebyś zdołał przedostać się przez linie pruskie. Henryka nie może ci towarzyszyć w takiej podróży, zresztą obecny stan jej zdrowia zabrania jej tego.
 Ksiądz Raul spojrzał na swoją kuzynkę.
[ 71 ] — Gilbert dobrze mówi, odpowiedziała, rumieniąc się z lekka. — Obecnie ja rozrządzać sobą nie mogą. Gotowabym towarzyszyć ci, nie bacząc na trudy i niebezpieczeństwa, aby zobaczyć mojego stryja, lecz nie mam prawa narażać życia mojego dziecka ponieważ za kilka miesięcy matką zostanę! Raul d’Areynes zwrócił się żywo ku Gilbertowi.
 — A wiec to ojcowstwo, — zawołał, — które włoży na ciebie nowe obowiązki, czyż nie nakazuje ci abyś bez wachania jechał zemną do Lotaryngii, czyliż nie dodaje ci ono odwagi do wysłuchania sprawiedliwych wyrzutów hrabiego d’Areynes? Pomyśl, że ów umierający może zapewnić przyszłość twojemu dziecku.... W imię tego dziecięcia, jakie ma przyjść na świat, zaklinam, jedz zemną!
 — Nie nalegaj!
 — Odmawiasz wiec?
 — Stanowczo.
 — To niepodobna!...
 — Nie pojadę do Fenestranges dla doświadczania tam upokorzeń!...
 — Zechciej zrozumieć.... niechodzi tu teraz o ciebie, ale o twoje dziecko!....
 — Nie troszcz się o nie! Potrafię mu los zapewnić.
 — A dla czego nie potrafiłeś zapewnić go sobie?
 — Zkąd możesz wiedzieć czyli w przyszłości nie wynajdę sobie lepszego stanowiska?
 — Czyń, jak chcesz, — odparł ze smutkiem ksiądz Raul. — Jednakże przebaczenie naszego stryja mogło by stać się dla ciebie rehabilitacyą, zatrzeć wszelkie ślady nagannej przeszłości.... Dziecię! pomyśl no tylko, twoja krew.... twoje ciało! Ta niewinna drobna istotka, otwiera przed wami nowy horyzont życia.... Ojcowstwem odkupić możesz wszelkie popełnione przez ciebie szaleństwa... Ojcowstwo daje nam siłę do ofiar, daje wolę i odwagę; czyni człowieka mędrszym i przezorniejszym, tworząc zeń nową istotę, przed tobą wszyscy pochylają czoła z poszanowaniem!
 — Piękne słowa, niestety jednak daremne! — przerwał Gilbert z ironią. — Zachowaj je lepiej, kuzynie, dla swoich parafian. Nie pozostawię mej żony samej w Paryżu w podobnych okolicznościach.
[ 72 ] — Wojna nie przestrasza mnie, — wyjąknęła nieśmiało Henryka. — Jedź z Raulem i nie troszcz się o mnie — Pomyśl, że tu chodzi o przyszłość naszego dziecka!
 Rolin wzruszył ramionami.
 — Skoro raz powiedziałem, że „nie“ to „nie!“ — wykrzyknął nakazująco, a zwróciwszy się do księdza d’Areynes:
 — Proszę cię, — rzekł — kuzynie, ażebyś wyraził hrabiemu Emanuelowi nasz smutek jeżeli notabene, chory usłyszeć cię i zrozumieć będzie w stanie. Ażebyś przedstawił, iż towarzyszyć ci nie możemy. Zresztą, — dodał z odcieniem lekkiej ironii, — wszakże on ciebie tylko przyzywa, mógłby być niezadowolonym z mojej i Henryki bytności. Obecność nasza stać by się mogła dlań niepożądaną, a dla ciebie krępującą, kuzynie....
 Na te wyrazy, ukrywające w sobie tak cierpką obelgę, ksiądz d’Areynes pobladł, zapanował jednak nad sobą.
 — Mamże wnosić, — odrzekł, — iż twoje słowa zawierają w sobie jakąś myśl ukrytą?
 — Ha, możesz dowieść obojgu, mnie i Henryce, że jesteś dla nas życzliwym, — ciągnął Gilbert dalej, jak gdyby nie słysząc zapytania wikarego.
 — Jakto? — dotąd więc jeszcze nie przekonałem was o tem?
 — Przychodziłeś nam w rzeczy samej niejednokrotnie z pomocą... Zapisałem sobie te wszystkie pożyczki i bądź pewien, że będę się starał z nich uiścić.
 — Nic mi nie jesteś winien, — odparł ksiądz Raul.
 — Przeciwnie, jestem twoim dłużnikiem. Mogłem przyjąć pożyczkę, lecz nigdy nie przyjmę jałmużny!
 Młody kaptan uśmiechnął się lekko.
 — Doprawdy, panie Rollin, — odrzekł, — jesteś dziwnie wyjątkową istotą wśród ludzi. Choroba pychy, przybiera U ciebie tak zatrważające rozmiary, iż zdaje się być nieuleczalną. Nie podobna mi na teraz wskazywać na nią sknerstwa, wymagało by to zbyt długiego czasu. Odpowiedz mi tylko czy zgadzasz się na starania z mej strony celem nakłonienia stryja, aby zapewnił przyszłość waszemu dziecku?
 — Zgadzam.
 — Bez zastrzeżeń?
[ 73 ] — Bez zastrzeżeń.
 — To dobrze. Zostańcie więc oboje w Paryżu. Ja sam się udam do Fenestranges.
 — Kiedy wyjedziesz?
 — Jak najprędzej.... Jutro zapewne.
 — Życzę ci szczęśliwej podróży i ażebyś zastał jeszcze przy życiu hrabiego.
 Życzenie to wygłoszone z naciskiem, zabrzmiało lodowatym dźwiękiem, jak dzwon pogrzebowy. Widocznem było, iz ukrywało ono w sobie życzenie śmierci, tak dla kuzyna, jako i dla stryja Henryki.
 Ksiądz Raul wydobył pugilares z kieszeni swojej sutannny.
 — Pozwolisz Gilbercie, rzekł, — ofiarować sobie drobną kwotę, która by wam pozwoliła zaczekać bez troski na mój powrót?
 Henryka wzruszona szlachetnością młodego księdza, spojrzała na męża niespokojnie.
 — Przewiduje, że nastąpią bardzo krytyczne wypadki, przerażające katastrofy, — mówił wikary, możecie się znaleść w obec gwałtownych potrzeb, bez żadnych środków do zaspokojenia takowych. Oblężenie zdaje mi się być nieuchronnem, a skoro armia niemiecka oblegnie Paryż, będzie usiłowała zmusić głodem ludność do poddania się.
 — Słyszysz? — wyszepnęła Henryka, składając ręce błagalnie ku Gilbertowi. Przyjmij!... — dodała, przyjmij to, co nam kuzyn nasz ofiaruje. — Zwrócisz mu tę nową pożyczkę jednocześnie z tem co mu dłużni jesteśmy. Pomyśl o naszem dziecięciu?...
 Rollin nie odpowiadał, stojąc w milczeniu.
 Ksiądz d’Areynes, wydobywszy z pugilaresu banknot pięciuset frankowy, położył go na stole, w tem samem miejscu, gdzie przed chwilą Gilbert zgarnął pieniądze ukradzione Zarządowi Obrony Narodowej.
 — Oczekujcie teraz mego powrotu, — mówił młody kapłan, być może, iż przywiozę wam z Fenestranges zabezpieczenie waszej przyszłości.
 Henryka z serdecznym uściskiem podała mu rękę.
 — Dzięki ci, dzięki Raulu!... — wyjąknęła złamanym głosem, podczas gdy łzy obficie spływały po jej twarzy. — [ 74 ]Powiedz stryjowi, że zachowuję dlań zawsze najgłębszą wdzięczność, że kocham go tkliwie.... i modlić się będę gorąco o jego zdrowie!...
 Nie mogła mówić więcej, tkania głos jej tłumiły.
 — Miejcie nadzieję, odrzekł ksiądz d’Areynes. — Wszystko, co tylko będzie w mej mocy uczynię dla was. Bywajcie zdrowi.... do widzenia!
 I wybiegł z pośpiechem, ażeby ukryć przed szyderczym wzrokiem Gilberta łzy, jakie mu się gwałtem cisnęły do oczu!
 Rollin, nie odpowiedział ani jednym wyrazem na pożegnanie księdza Raula. Odprowadził go do drzwi mieszkania, otworzył i zamknął je za nim.
 Henryka płakała ciągle, głębokie łkanie wydobywało się z jej piersi.
 — Dość tych czułości! — zawołał groźnie Gilbert. Płaczesz i płaczesz nad temi ludźmi.... Czyliż oni warci są tego?
 Młoda kobieta, podniosłszy głowę, spojrzała z niechęcią na mówiącego.
 — Jesteś niesprawiedliwym względem Raula.... wyrzekła.
 — Doprawdy?
 — Tak. Niechcesz go poznać, albo udajesz, że go nie poznałeś, bo w głębi duszy wiedzieć musisz, co on wart. Jest to człowiek serca....
 — Cóż więcej?
 — Człowiek dobra!
 — Świętoszek... obłudnik? — wykrzyknął z gniewem Rollin.
 — Obłudnik? — powtórzyła Henryka. — Zdaje mi się, że to co czyni teraz dla nas, i co poprzednio uczynił, świadczy całkiem przeciwnie!
 — O! ty... słaba głowo... istoto, dająca się byle czem omamić!... wołał szyderczo Gilbert. To, co uczynił, jest intryga, podstępem, niecnie przezeń osnutym, a wymierzonym przeciwko mnie.
 — Podstępem.... przeciw tobie?
 — Nie inaczej! — Proponując nam podróż do Fene[ 75 ]stranges, wiedzał dobrze, iż nie ruszymy się teraz z Paryża.
 — Zkąd o tem mógł wiedzieć?
 — O! tacy ludzie jak on, o wszystkiem wiedzą, a odgadują, o czem nie wiedzą. Jedynym celem jego odwiedzin, było ocalić pozory. Wykombinował sobie logicznie w ten sposób: „Skoro ich powiadomię o moim wyjeździe, nie powiedzą że się otaczam tajemnicą i coś przed nimi ukrywam.“ Jedzie więc do Fenestranges, znając dobrze swój wpływ na hrabiego, pewien, że mu zapisze cały majątek, na który czyha tak chciwie pomimo pięknych słów swoich na temat pogardy dóbr ziemskich. Wszystko to zręczna komedya, nic więcej! Czyż nie wiesz, że księża, tak jak i inni ludzie, jeżeli czynią dobrze, to jedynie dla własnej korzyści.
 — Ach! nie mów tego! przerwała z oburzeniem Henryka. Uszanuj wierzenia mojego życia!
 — Twoje wierzenia, głupstwa, dobre dla zawracania głów pensyonarkom, — odparł szyderczo Rollin. Człowiek dojrzały, winien doszukiwać prawdy! Powtarzam, że twój sławiony kuzyn, jest intrygantem, oszustem!
 — Gilbercie! przestań!... — powtórzyła błagalnie Henryka. Pomnij, że on nam przyszedł z pomocą!...
 — Tak.... owym banknotem pięciuset frankowym. Czyż nierozumiesz całego samolubstwa w owej jałmużnie. Tam, gdzie ty dopatrujesz litość chrześcijańska ja widzę proste wyrachowanie człowieka, który sobie powiedział „Rzucę im te pięćset franków, za które wzdzięczność dla mnie mieć będą, podczas gdy tam pojadę zagarnąć miliony!
 Henryka zerwała się z okrzykiem oburzenia.
 — Ach! twoje przypuszczenia są nikczemne! — zawołała.
 — To nie przypuszczenia, lecz pewność!
 — Jeżeli rzeczywiście tak sądzisz, trzeba ci było zgodzić się na projekt Raula....
 — I jechać z nim do Fenestranges?
 — Tak.
 — Dziękuję! Narażać się na wszelkie niebezpieczeństwa podróży i jechać z tem przekonaniem, że będzie się z zamku haniebnie wygnanym, gdzie on, jako tryumfator pozostanie, naśmiewając się zemnie?... Nie! — nigdy.... Nie je[ 76 ]stem o tyle głupim, aby odegrać podobną rolę. Wiem, że on radby mnie widzieć wpadającego w zasadzkę, ale to mu się nie uda.
 — Nie!... nie!... — wołała Henryka-mylisz się, przysięgam! Raul nie ma podłego charakteru, to człowiek najzacniejszy w świecie, oddany duszą i sercem swojej rodzinie.
 — Wierz w to, gdy zechcesz. Przyszłość okaże, które z nas dwojga ma rację.
 — Słuszność będzie po mojej stronie, zobaczysz!
 — Dobrze! Oczekujmy na powrót tego fenixa kuzynów! Gdyby twój stryj istotnie pamiętał o tobie i kochał cię jeszcze, uczynił by to, co prawo natury i związki pokrewieństw zrobić mu nakazują, rozdzielił by na dwie równe części majątek pomiędzy ciebie i twego kuzyna. Jeżeli tego nie uczynił, jestem przekonany, że moja obecność w Fenestranges nie potrafiłaby zmienić jego postanowienia. On mnie nie cierpi... nienawidzi!...
 — Mimo, to... — zaczęła Henryka.
 — Dość! — przerwał groźnie Gilbert, uderzając z gniewu noga o podłogę. Nie mów mi o tych ludziach więcej! Jest późno... Spać idę!




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false