Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/75

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Gilbert dobrze mówi, odpowiedziała, rumieniąc się z lekka. — Obecnie ja rozrządzać sobą nie mogą. Gotowabym towarzyszyć ci, nie bacząc na trudy i niebezpieczeństwa, aby zobaczyć mojego stryja, lecz nie mam prawa narażać życia mojego dziecka ponieważ za kilka miesięcy matką zostanę! Raul d’Areynes zwrócił się żywo ku Gilbertowi.
 — A wiec to ojcowstwo, — zawołał, — które włoży na ciebie nowe obowiązki, czyż nie nakazuje ci abyś bez wachania jechał zemną do Lotaryngii, czyliż nie dodaje ci ono odwagi do wysłuchania sprawiedliwych wyrzutów hrabiego d’Areynes? Pomyśl, że ów umierający może zapewnić przyszłość twojemu dziecku.... W imię tego dziecięcia, jakie ma przyjść na świat, zaklinam, jedz zemną!
 — Nie nalegaj!
 — Odmawiasz wiec?
 — Stanowczo.
 — To niepodobna!...
 — Nie pojadę do Fenestranges dla doświadczania tam upokorzeń!...
 — Zechciej zrozumieć.... niechodzi tu teraz o ciebie, ale o twoje dziecko!....
 — Nie troszcz się o nie! Potrafię mu los zapewnić.
 — A dla czego nie potrafiłeś zapewnić go sobie?
 — Zkąd możesz wiedzieć czyli w przyszłości nie wynajdę sobie lepszego stanowiska?
 — Czyń, jak chcesz, — odparł ze smutkiem ksiądz Raul. — Jednakże przebaczenie naszego stryja mogło by stać się dla ciebie rehabilitacyą, zatrzeć wszelkie ślady nagannej przeszłości.... Dziecię! pomyśl no tylko, twoja krew.... twoje ciało! Ta niewinna drobna istotka, otwiera przed wami nowy horyzont życia.... Ojcowstwem odkupić możesz wszelkie popełnione przez ciebie szaleństwa... Ojcowstwo daje nam siłę do ofiar, daje wolę i odwagę; czyni człowieka mędrszym i przezorniejszym, tworząc zeń nową istotę, przed tobą wszyscy pochylają czoła z poszanowaniem!
 — Piękne słowa, niestety jednak daremne! — przerwał Gilbert z ironią. — Zachowaj je lepiej, kuzynie, dla swoich parafian. Nie pozostawię mej żony samej w Paryżu w podobnych okolicznościach.