Page:Umiński - Wygnańcy.djvu/253

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Zupełnie słuszny argument, mówiono. Tacy niemcy bywają lepszymi polakami od nas samych! To by zakrawało na donkiszoteryę! Cóż znowu!

— Nie mamże racyi? — zwrócił się oburzony pan Bolesław do swoich towarzyszy. — Niemczurę jakiegoś chcieliby wkręcić. Pal ich dyabli w końcu! Widzę, żem wlazł tutaj, jak Piłat w Credo.

— Dalibóg, że i ja nie wiem, gdzie jestem! — szepnął Olaski, wzruszając ramionami, — ładnych słówek w uszy mi nakładli, myślałem, że naprawdę o jakiej ważnej sprawie będą radzili, a oni, z przeproszeniem jakiś tam celuloid zabierają się robić. A fabrykujcie sobie i brylanty nawet.

— To jest właśnie mobilizacya do bezkrwawej wojny — wtrącił pan Stanisław. — Trudno, proszę pana, czasy zmieniły się, a wraz z niemi wyobrażenia o działalności społecznej. Idziemy naprzód, z Europą!

Olaski spojrzał na swego przyszłego zięcia, ździwiony, ale wnet zoryentował się.

— Kokainizuje się! — pomyślał.

— Nie było jednak czasu na rozmowy, bo jeszcze nie skończono rozpraw. Reprezentant fabryki z Cesarstwa znajdował się także w sali i jak się pokazało, podzielał zupełnie zapatrywania obecnych, wychodził nawet z tego samego punktu, co redaktor. Cały wschód prędzej czy później musi się zjednoczyć, żeby przeciwstawić należyty odpór germanom. Wojna celna wybuchnie lada chwila i wysokie cła będą

245