Page:Umiński - Wygnańcy.djvu/196

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

stworzy własnej sztuki, bo sztuka, to kwiat, to korona każdej kultury. Niestety, daleko nam jeszcze do tego, żeby się zrównać z taką Francyą albo Niemcami chociaż, daleko! bo rozmaici owczarze społeczni wmawiali w nas dotychczas, że dość pozakładać za cudze pieniądze trochę fabryk, przetłomaczyć Darwina i przywdziewać na święto sukmanę chłopską, żeby się odrodzić jako naród, żeby stanąć na czele cywilizacyi. Jedna sztuka tylko może nas doprowadzić do zrozumienia swojego ja, wyrobienia w sobie indywidualności, zostania czemś — to moje najgłębsze przekonanie. Powinniśmy więc pracować nad sobą w tym kierunku, zamiast roztkliwiać się nad tem, co każdy trzeźwy człowiek może nazwać najwyżej aktem rozpaczy pewnej klasy, albo też niedołęstwa i krótkowzroczności, jak kto woli.

— Co jeszcze powiesz mi, no co? — rzekł pan Bolesław z goryczą. Żółć przemawia przez twoje usta, bo nie przypuszczam nawet, żeś naprawdę taki głupi, czy też zły. Sztuka ma nas odrodzić? Sztuka stanowi koronę kultury? Sztuką powinniśmy żyć i oddychać. Niedawno powiedziałeś o Zdobywskim, że ma w głowie trociny złote, a teraz widzę, że i ty masz w sercu farbę zamiast krwi, a w głowie nuty zamiast komórek.

— Wie ojciec, dajmy lepiej pokój tej rozmowie, która nie zmieni w nas obu nic, a natomiast wywołać może gorycz. Chcę tylko jednego, niech sobie tam inni robią tak czy owak, niech myślą o czem się im podoba, ale niech mnie dadzą pokój, niech mnie pozostawią tam na wyżynach piękna, gdzie mi tak dobrze. Mój ojcze, żeby ojciec wiedział, jak małemi, jak bagatelnemi wydają się z tych szczytów podobne

188