Page:Umiński - Wygnańcy.djvu/174

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

sam, tem lepiej nawet... Wydam, a potem niech sobie sądzą. Kiedyż ojciec przyjechał? Prawdziwa niespodzianka dla mnie i dla mamy! To już ze wszystkiem, na stałe? Bardzo dobrze ojciec uczynił; wie ojciec, nieraz zastanawiałem się, czybym ja mógł przesiedzieć chociażby jeden dzień tam w Irkucku i zawsze przychodziłem do wniosku, żebym nie wytrzymał i tego nawet... uciekłbym chyba na piechotę. Zawsze więc litowałem się nad ojcem. Toż to prawie robinsonada była!

— Litowałeś się, doprawdy? — mówił ujęty pan Bolesław. Cóżby to dopiero było, gdybyś wiedział o wszystkiem — dodał, czyniąc rozpaczający ruch ręką. Kiedykolwiek opowiem ci. Ale nie dziś, nie dziś...

— Syberya, Irkuck, zima trwająca dziesięć miesięcy, noc półroczna —mówił z uśmiechem Leon. Brrr! Wątpię, czybym mógł słuchać nawet o takich rzeczach! Tutaj w kraju wzdycham nieraz do Włoch, a tam... Doprawdy, żeby mi kto obiecał nie sklep dobrze procentujący, ale dobra magnackie, księstwo nawet, to bym się chyba na pięcie odwrócił takiemu panu. Ma się rozumieć, załatwił się ojciec zupełnie, zabrał co się dało gotówki i powiedział Irkuckowi adieu!? co? No, nie można było inaczej! Dziwię się, że ojciec dawno tego nie zrobił. To niewiele, prawda, ale w ostateczności pieniądze. Doskonale się nawet zdarzyło.

— Dlaczego?

— No mamy czas na projekty. Cóż ojciec tak się przypatruje temu płótnu? Oryginalny pomysł, nieprawdaż?

166