Page:Umiński - Wygnańcy.djvu/103

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

też i ze dwie morgi z pod ogrodu, chociażem źle zrobił, bo to karczunek będzie ciężki i przez zimę pieńków nie powyciągam; ale niechta! Podpisałem i już nie odrobi!

— A w którem miejscu dostaliście?

— Wie panienka, gdzie źródełko?

Ludmiła skinęła głową.

— To tam właśnie, prawie do samej rzeki będzie moje, bom i łąki kawałek potrzebował.

— To wy tniecie tam drzewa? — powtórzyła.

— A któżby?

— No, to słuchajcie! — mówiła gorączkowo, — chcę was prosić, żebyście nie ruszali tej lipy — wiecie, co przy niej stoi ławeczka kamienna?

— Niby dlaczego? — pytał Wawrzyniak, a w brzmienia jego głosu dawał się odczuć lekki niepokój.

— Bo ja... lubię bardzo tę lipę — wyszeptała panienka, rumieniąc się po same włosy. — Lubię ją, — dodała energicznie — i zrobilibyście mi wielką przyjemność, żebyście jej nie ścięli. Przyrzeknijcie mi, że uczynicie to!

Chłop poskrobał się w głowę.

— Proszę was o to, — błagała panna Ludmiła drżącym głosem, — przecie mi nie odmówicie takiej bagatelki, zawsze wam dobrze życzyłam...

95