This page has been proofread.
FAUN STUDZIENNY.
Teraz, gdy na omdlałym w suszy horyzoncie
Legła w żar rozpalona słońcem lipca spieka,
Gdym studni wśród drzew dopadł, przybywszy zdaleka —
Teraz mi, chłodne wiewy, poszumem owiońcie
Tego fauna, co stoi w leśnym parku kącie,
A z ust mu marmurowych szemrząco wycieka
Srebrzystej, cienkiej strugi nieustanna rzeka
W konchy, by z nich spłynąwszy, zniknąć w traw zaplącie.
Mówcie mu, gdy gorączkę gasić będę w zdroju,
że nie zna on mąk drogi: skwaru, potu, znoju,
Stojąc pod chłodną pieczą starych drzew i cienia.
Lecz usta jego, śpiewnym wód wymowne gwarem,
Darząc kruże kamienne krynicznym nadmiarem,
Rozkoszy gaszonego nie znają pragnienia.
80