Zastawa stołu, którą śliczny wdzięk niewieści
Niedbałą troskliwością nawyków wytwornych
Na gościnnym gromadząc stole, oczy pieści
Bezkorzystną grą miękkich półświateł wieczornych
Na rżniętem szkle i starem srebrze, — wszystko tobą
Piękne jest wkoło. Myślą tego stołu, zda się,
Dopełnieniem rozumnem i mądrą ozdobą,
Są bezroboczo wątłe, wiosenne twe ręce,
Kwiaty z łąki, gdzie jeno dobroć gospodarzy.
Co ujmiesz niemi, żyje — zdaje się — w podzięce,
Jak w przyrodzonym swoim żywiole. Czar twarzy,
Wymowę lica mają twe ręce przeczyste,
Bez pierścieni i lśniącej ozdoby bogatej,
Palce nagie i smukłe, jak lilje śnieżyste,
Strojne zamiast klejnotów w różowe agaty
Paznokci zaostrzonych, jak rzecz obsieczna,
Chlubiąca się, że pieścić umie, chociaż może
Ranić boleśnie. Dłoni twych biel jest tak mleczna,
Marmurowa, że zdają się o każdej porze
Chłodne, jakby stworzone, aby studzić skronie
Rozpalone gorączką: kwiaty, co wyrosły
Na ukojonych wodach spokoju...
MŁODA.
W koronie
Dobroci swej mnie widzisz w swej duszy wyniosłej.
Ręce moje wyrzekły się już dawno czoła,
Na któremby chłodzącą spoczęły pieszczotą.
I mnie miłość wołała, ale już nie woła.