Page:Staff - W cieniu miecza.djvu/182

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Życie szło ze mną drogą, jak brat jasnolicy,
A za mną śmierć szła cicha i na skrzypcach grała,
I krok mój był radosny przy muzyce słodkiej,
Bom zaufał, że ona wie ode mnie lepiej,
Gdzie mnie wiedzie i łachman mój stawał się wiotki
I tańczył z wiatrem, który chłodem piersi krzepi.

Tańczcie mgły, jak tańczyły me stopy! Wiatr śpiewa!
Tańczcie, jak w kwietnych majach bywało i lipcach!
Choć w oczach mi wciąż mroczniej i siecze ulewa,
Tańczcie! Śmierć za mną stoi i gra mi na skrzypcach.
Widzę niewiastę białą w dżdżu perlistych rosach:
Na srebrnych strunach słoty gra łuku cięciwą
I ma strzałę złocistą w bujnych, czarnych włosach...
Jak błogo w sercu, pieśnią pijanem szczęśliwą!...

Jakby na strunach miodu, gra biała niewiasta...
O tańczcie mgły! Na złotej przypływają chmurze
Wszystkie kraje dalekie, wszystkie dziwne miasta,
Którem zwędrował, gaje i ogrodów róże.
Wszystkie sny i wspomnienia, jak fatamorgana,
Są przy mnie: dom rodzinny i siostry i druhy
I dawno utracona moja ukochana...
To ona gra na skrzypcach anielskiemi ruchy...

Wszystkie sny wkrąg mnie stoją, jak białe posągi,
Rzeki, wzdłuż których szedłem, jak błękitne wstęgi
Snują się ku mnie. Białe gościńce, gdziem ongi
Kroczył, których szukałem wpatrzon w widnokręgi,

178