Page:Staff - W cieniu miecza.djvu/177

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

ORKA.



Pod brzemiennemi wzdętych, burych chmur wymiony,
Co w kłębach zawalają strop niskiego nieba
I których żyznym ciążom upustu potrzeba
W deszczu ciepłym, jak mleko, i wróżącym plony:

Bezbrzeże ziemi ornej, aż po nieboskłony,
Brunatne i okrągłe, jako bochen chleba.
Ruszonemi skibami najeżona gleba
Spoczywa, jak potworny zwierz głucho uśpiony.

A pod ogromem nieba, sam na ziemskim niżu
Olbrzym nagi, bronzowy, z głową pochyloną
Idąc za pługiem, kraje twarde ziemi łono:

Jak gdyby jasnym rylcem rzeźbił w ciemnym śpiżu
Najwyższe dzieło pracy, dumy i opieki...
A miast wołów pług ciągną niepożyte Wieki.



173