DYSKOBOL ZIEMI.
W ślepej ćmie stającego się głucho Chaosu,
Przed narodzeniem godzin, na praczasów brzegu,
Duch nowy przed obliczem zakrytego Losu
Stałem. — Pomrocz poryta od błyskawic ściegu,
Co zeszywały przestrzeń we mgłach rozpierzchniętą,
Wyłaniała gwiazd świty z nieistnień noclegu.
I zrywając martwoty przedbytowe pęto,
Potwornym hukiem grzmiało czeluści bezedno,
Wieszcząc nieskończonego życia wieczne święto.
A ja, duch niewcielony, w mrokach, które rzedną,
Stojąc przed Taicielem, patrzyłem w bezbrzeże
Złotych światów. I rzekł mi: „Z tych gwiazd wybierz jedną.
„Pomiędzy nią i tobą uczynię przymierze
„Miłości i wesela. Z niej tobie dam ciało,
„A ją w żywe, roślinne przyodzieję pierze.
„Między zmysłami twemi a jej krasą całą
„Nieomylnie zważoną ustanowię zgodę“.
— „Daj mi Ziemię!“ — odrzekłem mu. I tak się stało.