Page:Staff - W cieniu miecza.djvu/109

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

A za nim tłuszczy pijanej wrzask srogi
Smaga mu plecy, jak ostre batogi,
Czerepy zbitych czar ranią mu stopy,
Stargane wieńce parzą jak ukropy,
Wicher muzyki wściekłej huczy echem,
Co się zjadliwym natrząsa zeń śmiechem...
O, uciec, uciec! Straszny tłum go żenie!
O, rozpaczliwe, potworne wspomnienie!
Męcie cykuty w złotym wina dzbanie!
Szaty szkarłatnej nikczemny łachmanie!
Strzępie na grzbiecie, co, jak krwawe skrzydło,
Czynisz ze zbiega upiór i straszydło!

Skąd goni? Ze snu, z obłędu, czy z jawy?
Sromoto gorzka, o, kale plugawy...
Pomni: ohydną, piekielną biesiadę,
Twarze w wypiekach, w pocie czoła blade,
Róże w warkoczy nierządnym powabie,
Zrywane szaty, zmięte łóż jedwabie,
Ciężkie, trucizną obłąkane wonie,
Mdlejące dusznic na dławionem łonie,
Zachętą mroku współwinne kotary,
W żądnych objęciach posplatane pary,
Drgawki rozkoszy i ust pocałunki
I na posadzkach, jak krew, ciemne trunki.

I znów szał chutny, pochodnie, kagańce,
W wężowych splotach szalejące tańce,
Zawrotne wiry lubieżnej muzyki,

105