Page:Staff - Uśmiechy godzin.djvu/39

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.


Z KSIĘGI SZI-KING.

 
Proszę cię, o mój miły, nie chodź naszą wioską,
Nie wspinaj się na wierzbę, której strzegę z troską,
Ja ci miłości mojej darować nie mogę,
Wszak ojca czcić i matkę muszę i czuć trwogę.
Jakżebym, o mój miły, twoją była rada,
Lecz czyliż mi rodziców słuchać nie wypada?

Proszę cię, przez mur domu nie przełaź, mój miły,
Łamiesz mi morwę, którą dłonie me sadziły.
Ja ci miłości mojej darować nie mogę,
Wszak muszę starszych braci swych czcić i czuć trwogę.
Jakżebym, o mój miły, twoją była rada,
Lecz czyż mi przestróg braci słuchać nie wypada?

Proszę cię, o mój miły, nie łam mojej kraty,
Wątłe krzewy pod oknem mem depcesz i kwiaty.
Ja ci miłości mojej darować nie mogę,
Wszak muszę czuć przed ludźmi i obmową trwogę,
Jakżebym, o mój miły, twoją była rada,
Lecz czyż mi obmów ludzkich bać się nie wypada?


35