Page:Staff - Uśmiechy godzin.djvu/30

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.


 II.
Wieczorna ciszy!
Śpiewałem dziś o sercu swojem wodnej trzcinie
I tobie, bo mnie człowiek nie słucha, choć słyszy.

Wiewie pociechy!
Cicho, jak złoty pierścień na kochanki palec,
Wszedłeś mi w serce smutne i wniosłeś uśmiechy.

O, łzy boleścil
Popłynęło was więcej już, niż jest mórz ziemi,
Lecz serce żywe cały świat w sobie pomieści.

Lilijne berła!
Treść kielichów swych wlałyście mi w serca czarę:
Ze słonych ros zrodziła się miłości perła.

Niebios bezedno!
Ciesz się ze mną: twych pereł świecących skarbnica
Bogatsza znów o czystą dzisiaj gwiazdę jedną.


28