Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/96

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Lecz już inni, już odmienni,
Jacyś tajni i bezdenni,
Niezgadnieni i ogromni...
Każdy wie, na wieki pomni...
Już nie wierzą, że w skraj świata
Szliby, byle tam swa chata,
Bo tam wiatr zapomniał woni
Ich rodzinnej, drogiej błoni,
Która pachnie z wszech najsłodziej
Temu, kto się na niej zrodzi.
Już nie chata jedna, swoja,
Już nie studnia wodopoja.
Już nie własny plot i miedza...
Jest w nich wiedza, wielka wiedza,
Że granicą ziemi miłej
Są ich dusze i dusz siły,
Są ich serca i serc moce,
Te korzenie i owoce,
Te nasiona i te płody
Jej wolności i swobody.
Na ojczystej tam granicy
Zmartwychwstała w tajemnicy
Piersi, która drży bolesna,
Ich Ojczyzna już bezkresna.
Wstała wiara, wskrzesła wola,
Niepożyta, jak ich pola,
Że choć dziś ją musem rzucą,
Jutro wrócą, wierni wrócą...

92