Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/92

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

Każdy niesie pod powieką
Skrawek ziemi — gdzieś daleko!
Mały ziemi szmat ma w oczach:
Jakąś strzechę w brzóz warkoczach,
Jakąś studnię na podwórzu,
Jakiś płot w złotawym kurzu,
Jakieś jedno, owo pole,
Gdzie siał sobie ziarno w rolę,
Miał ziemniaki, kukurudzę,
Aż po miedzę, bo tam — cudze...
Myśli, że rad na skraj świata
Szedłby, byle tam swa chata,
Studnia, płot i zagon żyzny,
Byle tam szmat ojcowizny...

Dość postoju! W drogę, człecze!
I znów znojny krok się wlecze,
Znowu ciągnie w dal czereda:
Z biedą nędza, z nędzą bieda,
To po błocie, to po grudzie,
Ludzie w trudzie, w brudzie, w nudzie,
Przez wyboje, przez kałuże,
Raniąc stopy, jedząc kurze.
Nie przestaje ciało łaknąć,
A zaczyna chleba braknąć,
Ząb by chwycił się żelaza...
A za głodem i zaraza!

88