Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/90

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

Nędzę bieda, biedę nędza
To wstrzymuje, to popędza...
Sunie wysiedleńców rzesza...
Nikt nikogo nie pociesza,
Nikt nie płacze głośno, nie łka...
Każdy, co wziął do węzełka,
Bochen chleba i łachmany,
W krasej chustce malowanej,
Na sękaty kij zatkniętej,
Dzierży na ramieniu, zgięty,
Jakby dźwigał krzyż swój w męce.
I trzymany w drugiej ręce
Kostur niesie poprzód siebie,
Niby świecę na pogrzebie,
A jak topniejące woski,
Kapią łzy milczącej troski.

W tej gromadzie śródpopielnej
Suty kmieć i dziad kościelny
Równi w doli dziś jednakiej:
Bezchałupni i żebraki.
Ci, co jedli chleb i kaszę,
Żują głodne ojczenasze —
Zamiast mleka, miodu pasiek,
Mamlą suchy szept zdrowasiek, —
Mieli chatę i wezgłowie,
Dziś w przydrożnym nocleg rowie

86