Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/87

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.



Z perzyn, które leżą kołem,
Choć się wczoraj zwały siołem,
Mając za straż i opiekę
Spichrze, sady i pasiekę:
Dziś ze stosu głowni węgieł,
Osmalony i bez sprzęgieł,
Sterczy, niby kikut chory,
Lub na słupie bez zawory,
Jak chorągiew, wiszą wrota,
W które błędny wiatr łopota.
W ocalałem zgliszczu ściany
Kwadrat okna tkwi drewniany,
Gdzie wprawiony, zamiast szyby,
Błękit nieba lśni, jak gdyby
Zawisł w nim zasłony chustką,
Aby pustkę skryć przed pustką,
Gdzieś szczęt pługa lub kołyski.
Czerep garnka, okruch miski
Wala się wśród zwęglin stosów,
Jak zabytek lepszych losów.
A wśród resztek znikłych chałup,
Co ogniowi poszły na łup,

83