Jump to content

Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/32

From Wikisource
This page has been validated.

Całem bogactwem swego przepychu przelewna,
Pod zamyślonym, matowym szafirem,
Byłaś tak rzewna, tak rzewna,
Jakbyś okryta
Lekkim była kirem,
Z za którego bolesny półuśmiech wykwita.

Pogoda twoja zdała się dziwnie mogilna.
Spokój — cmentarny, cisza — jak na grobie,
Piękność twa strasznie bezsilna
Złoto — zatrutem,
Dal — jakby w żałobie,
Niebo — litością łzawą, a słońce — wyrzutem!

Bo niebo takie czyste — a człek krwią się plami,
Obłok niewinny — tam pożar, rzeź, zbrodnie,
Toń cicha — dal grzmi działami,
Wiatr siew rozplenia,
Lśni słońce zapłodnie,
A jeno człowiek, człowiek jest hańbą stworzenia!

Pogodna, długa, smutna, do zgonu pamiętna,
Jesieni tysiąc dziewięćset czternasta!
Poznałaś serc naszych tętna
I drogowskazy,
Z których wolność wzrasta:
Trupy, zgliszcza... I patrząc, konałaś dwa razy!


28